Jacek, ojciec porwanego Davida, jest załamany. Nie jest w stanie odzyskać syna, którego matka zabrała i w dramatycznych okolicznościach wywiozła z Polski do Portugalii. – Nie wiem, gdzie jest synek, czy jest zdrowy, a nawet czy żyje – mówi „Rz" ojciec.
Kiedy rodzice Davida rozstali się, prawo opieki nad chłopcem sąd przyznał ojcu. Matce na czas postępowania rozwodowego zawiesił prawa rodzicielskie. David zamieszkał z ojcem w Piasecznie pod Warszawą, matkę widywał rzadko.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w lipcu 2011 r. Ojciec odebrał Davida z przedszkola i gdy wyszedł z auta, by otworzyć bramę, został zaatakowany. – Jeden porywacz mnie obezwładnił, drugi i moja była żona wyciągnęli krzyczącego syna z samochodu, wsiedli do innego i odjechali – wspomina Jacek. David miał wtedy cztery lata.
Blokada lotnisk nie pomogła. S. wywiozła syna autem przez Niemcy do Portugalii. Tam wystąpiła do sądu o alimenty na syna i zakaz kontaktów z ojcem. Twierdziła, że były mąż je utrudniał.
Jacek poprosił o pomoc Fundację Itaka, zgłosił sprawę prokuraturze i podjął kroki prawne w trybie tzw. konwencji haskiej. Dzięki temu, że Itaka przesłała do swoich odpowiedników za granicę informację o porwaniu, dotarła ona do portugalskiego sądu.