Przewodniczący PKBWL raz jeszcze pokreślił, że nie ma „żadnych dowodów na to, żeby w samolocie Tu-154 doszło do wybuchu". Odniósł się do zapisów rejestratorów lotu samolotu i momentu, który wskazuje zespół badający katastrofę kierowany przez posła PiS Antoniego Macierewicza. Polityk przekonuje, że w końcówce lotu zapisały się dwa wstrząsy, które mogą oznaczać wybuchy w samolocie. Lasek przekonuje, że są one związane z uderzeniem samolotu w drzewa.
- Kiedyś jednemu z dziennikarzy pokazaliśmy, jak wyglądało lądowanie kapitana Wrony na Okęciu. Poziom przyspieszeń był dokładnie taki sam. Stwierdzenia posła Macierewicza, że to są „dwa wielkie wstrząsy" świadczą tylko o jego całkowitym braku wiedzy – przekonywał Maciej Lasek.
Zaprzeczył też, że jego komisja ukrywa zakłócenia w pracy silników. – W zapisach wskazaliśmy niewielki wzrost poziomu wibracji związany ze zderzeniem z pierwszymi przeszkodami. Samolot znajdował się wtedy 6-7 metrów nad poziomem terenu i ślady wskazują, że do silnika wpadły pierwsze gałęzie cięte przez skrzydła. Najpierw prawego, potem lewego. Podkreślam, że poziom wibracji ani przez chwilę nie wzrósł powyżej poziomu alarmowego aż do zakończenia rejestracji – mówił.
Dodał, że tezy zespołu parlamentarnego często są „absurdalnymi twierdzeniami". - Pan poseł Macierewicz otoczył się amatorami, jeśli chodzi o badanie wypadków lotniczych – ocenił.
Wezwał kierowany przez niego zespół parlamentarny do przeprosin. - Od trzech lat wprowadza w błąd, nie mając żadnych dowodów – powiedział.