„Fakt" prześwietlił majątki europosłów i doszedł do wniosku, że nic tak nie tuczy jak brukselska dieta. Pokazał przy tym palcem polityków, którzy w jedną kadencję zostali milionerami.
W tej konwencji utrzymuje się tygodnik „Polityka", który stawia tezę, że bokser Tomasz Adamek, który postanowił kandydować do europarlamentu z list „Solidarnej Polski" robi to właśnie z powodu pieniędzy, których nie może już zarabiać na ringu. - Gdyby Bóg wysłuchał modlitw i pozwolił pobić Ukraińca, to Adamek by w politykę nie szedł. Liczyłby dolary bo bardzo je lubi – czytamy w „Polityce". A podobno bogacenie się to nic złego.
Tygodnik „Gazeta Polska" przekonuje czytelników, że temat smoleński, uznawany przez część komentatorów sceny politycznej za gwóźdź do trumny PiS w tegorocznej kampanii, jest w gruncie rzeczy najgroźniejszą bronią partii Jarosława Kaczyńskiego, „przed którą drżą zwolennicy moskiewskiej prawdy". - Rezygnować z tej broni tylko dlatego, że tak życzy sobie przeciwnik byłoby więcej niż szaleństwem - czytamy w tekście Aleksandra Ściosa. - Obowiązkiem partii opozycyjnej jest „wykorzystanie" narodowej tragedii do końca i bez względu na okoliczności. Po to by Polacy poznali sprawców i ich wspólników.
Z kolei w „Gazecie Wyborczej" Robert Walenciack w tekście „Zęby Tuska i Konsumpcja" pisze o tym jak szef rządu umiejętnie lawiruje na scenie politycznej, po to by utrzymać poparcie swojej partii. Raz jest podpalaczem, a raz strażakiem, raz jest prawie PiS-owcem, a raz prawie SLD-owcem. Walencik stawia tezę, że takie manewry niestety odpychają obywateli od spraw publicznych.
- Bo skoro nie wiadomo kiedy premier mówi poważnie a kiedy dla żartu, to w ogóle nic nie wiadomo – pisze autor. - Donald Tusk ma w rękach władzę jakiej nie miał nikt od czasów Okrągłego Stołu i niewiele z tego wynika. To go różni od poprzedników z początku lat 90-tych. I tak będzie zapamiętany.