Ofiarami gangu mogli paść członkowie konkurencyjnych grup ze stolicy, ale także dilerzy czy osoby uprowadzone na terenie Warszawy i okolic. Znaczna część zabójstw może być po latach wyjaśniona, bo po uderzeniu w grupę Rafała B. ps. Bukaciak pod koniec 2013 r. , uważanego za wspólnika „Szkatuły", kilka osób przerwało zmowę milczenia i wskazało miejsca ukrycia zwłok.

Od kilku tygodni policjanci z Centralnego Biura Śledczego oraz prokuratorzy wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną i korupcją Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie weryfikują wyjaśnienia skruszonych członków grupy „Bukaciaka", która należała do gangsterskiej koalicji skupionej w gangu „Szkatuły".

Jak wyjaśnia w rozmowie z portalem tvp.info insp. Marek Dyjasz, emerytowany dyrektor Biura Kryminalnego KGP, będzie to sprawa porównywalna z pruszkowską i wołomińską.

Jak dodaje insp. Dyjasz, który w czasach, gdy rodził się gang "Szkatuły" był naczelnikiem wydziału zabójstw stołecznej policji, jeśli na światło dzienne zaczną wychodzić rzeczy, które robili członkowie gangu "Szkatuły", "mogą doścignąć niestety sławą obie te grupy".