Kulisy odejścia skarbnika PiS Stanisława Kostrzewskiego

Kaczyński traci jednego z najbliższych współpracowników.

Publikacja: 10.09.2014 02:01

W PiS nie było osoby, która częściej kłóciłaby się z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Nierzadko padały wtedy ciężkie oskarżenia, a nawet przekleństwa. Właściwie po partyjnych rozłamach Stanisław Kostrzewski, prywatnie ojciec perfekcyjnej pani domu, był ostatnim, który mógł sobie na to w obecności lidera prawicy pozwolić.

Potem zwykle składał rezygnację, która nigdy nie była przyjmowana. Aż do ubiegłego piątku. W sobotę Rada Polityczna PiS wskaże jego następcę.

Staszek mógł się pokłócić z prezesem, ale jest do bólu lojalny – to częsta opinia

Ale Kostrzewskiego, ot tak, zastąpić się nie da. – Nie byłoby PiS, gdyby on w  2001 r. wszystkiego od strony finansowej nie zorganizował – przekonuje polityk, który brał udział w tworzeniu ugrupowania. Kostrzewski, dzięki swoim znajomościom w świecie finansów, załatwił partii korzystny kredyt na pierwszą kampanię. Potem powstała ustawa o finansowaniu partii politycznych, dzięki której PiS zyskał stabilne źródło dochodu. – Przyjaźnił się z jej twórcą Ludwikiem Dornem. Zna ją jak nikt w Polsce – ocenia jeden z jego wieloletnich współpracowników.

Zawsze wierny

To pozwoliło mu zdobyć w PiS pozycję dla wielu nieosiągalną. W każdej kampanii wyborczej był w najwęższym kręgu decyzyjnym, osobiście akceptując każdą fakturę.

Były współpracownik Lecha Kaczyńskiego z czasów NIK coraz mocniej związywał się z jego bratem. Po śmierci prezydenta zaangażował się nawet w pomoc w prywatnych sprawach Jarosława Kaczyńskiego. ?– Szczególnie w takich trudnych momentach, jak katastrofa smoleńska czy śmierć jego matki – wskazuje jeden ze znajomych byłego skarbnika.

W takich chwilach obowiązkami organizacyjnymi dzielił się z szefem partyjnych struktur Joachimem Brudzińskim. Obaj mają jeszcze jedną wspólną cechę. – Po porażkach nie chowali się w kącie sali, ale stawali za prezesem. Między innymi dlatego znaleźli się w partii w najwęższym kręgu. Dziś został tylko Joachim – zauważa nasz rozmówca.

Jak doszło do dymisji? Nie jest łatwo dojść do prawdy na ten temat. Sprawę zna bardzo wąskie grono. Większość uczestników piątkowego posiedzenia Komitetu Politycznego PiS, na którym Kaczyński ogłosił dymisję współpracownika, sama była nią zaskoczona. Jeśli ktoś godzi się na rozmowę, to bez podawania nazwiska.

Wersja oficjalna? – Stan mojego zdrowia nie pozwala mi być tak aktywnym jak do tej pory. Chcę przejść na emeryturę – mówi „Rz" Kostrzewski.

65-letni Kostrzewski faktycznie ma problemy ze wzrokiem. Z tego powodu w jego biurze nigdy nie było komputera, prawie nie ogląda telewizji. Wszystkie potrzebne kwoty, numery telefonów czy przepisy ma jednak w głowie. Podczas rozmów swobodnie posługuje się nimi z pamięci, rzadko zaglądając do stosu leżących na biurku papierów.

W ostatnim czasie miał też inne problemy zdrowotne, ale po rekonwalescencji wrócił do normalnej pracy. Jak na swój wiek jest człowiekiem bardzo aktywnym, tak jak Kaczyński, z którym są w podobnym wieku.

Kostrzewski deklaruje, że z PiS rozstaje się w zgodzie. I wiele na to wskazuje. – Staszek mógł się pokłócić z prezesem, ale jest do bólu lojalny – to  opinia, która przewija się w prawie wszystkich rozmowach. Funkcję skarbnika ma przejąć po nim wiceprezes PiS Beata Szydło. – Rekomendowałem ją, współpracowaliśmy przez lata, mam o niej świetne zdanie – przekonuje.

Ale,  jak mówi jeden ze współpracowników Kaczyńskiego,  królestwo wszechwładnego skarbnika zostało rozparcelowane. Funkcję odpowiadającego za sprawy personalne dyrektora generalnego ma objąć  Krzysztof Sobolewski, który dotąd zajmował inne stanowiska kierownicze w partyjnej centrali.

Pełnomocnikiem finansowym kampanii samorządowej ma zaś zostać księgowa spoza partii. – Nikt jej nie zna. Przyprowadził ją jeden z członków sztabu senator Grzegorz Czelej – wskazuje członek kierownictwa ugrupowania.

Początkowo z zewnętrzną księgową miał współpracować Kostrzewski. – W regulaminie  pracy sztabu miał taki zakres kompetencji, że jego rola sprowadzała się do przyklepywania decyzji podejmowanych przez kogoś innego – twierdzi jeden z naszych informatorów.

Kostrzewski nie mógł się na to zgodzić. W rozmowie z nami nie chce mówić o powodach dymisji, rzuca jednak enigmatycznie: – Nie mogę podejmować się zadań, które mają być wykonywane nie według mojej koncepcji.

Nie był to pierwszy tego typu spór kompetencyjny. Dlaczego tym razem Kostrzewski go przegrał? – Bo jego przeciwnikiem nie był szef sztabu, czyli Brudziński – wskazuje osoba, która współpracowała z PiS przy okazji wyborczych kampanii.

Jak twierdzi jeden z naszych rozmówców, ograniczenia roli Kostrzewskiego miały chcieć osoby, które są w otoczeniu Kaczyńskiego szarymi eminencjami.

Długa lista wrogów

Od dłuższego czasu skarbnikowi nie układały się stosunki z kuzynem prezesa Janem Marią Tomaszewskim i Janiną Goss. Przyjaciółka rodziny Kaczyńskich zasiada w zarządzie powiązanej z PiS spółki Srebrna. Tuż po dymisji Kostrzewskiego jej prezesem został wieloletni asystent Kaczyńskiego Jacek Cieślikowski. – Jest pomysł, by PiS przeniósł swoją siedzibę do biur, które wynajmuje Srebrna. Kostrzewski się na to nie zgadzał, bo cena jest niekorzystna – twierdzi współpracownik byłego skarbnika.

– Ta sprawa wraca od lat. To nacisk na obecnego najemcę, by uzyskać obniżki czynszu ?– twierdzi jeden z członków Komitetu Politycznego.

Przez lata w PiS Kostrzewski narobił sobie wielu wrogów. – Pełnomocnik finansowy zawsze jest osobą złą – sam żartuje.

Zarzucano mu, że nie jest w stanie wskazać, gdzie są pieniądze. – Ale zawsze znajdował je na  kampanię – mówi jeden  z polityków, którzy z PiS odeszli.

Zlecony w 2010 r. wewnętrzny audyt nie wykazał nieprawidłowości. Problemy mogły brać się z nieporozumień. Kostrzewski zarządzał systemem skomplikowanych lokat i instrumentów finansowych. Przynosiły one partii rocznie więcej zysków, niż ma ona ze składek członkowskich.

W 2001 r. stworzył plan sfinansowania kolejnej kampanii. Biednej w latach 90. prawicy udało się w 2005 r. wygrać podwójne wybory.  – Teraz chcę się zająć Agendą 2014. Wtedy, mam nadzieję, zakończy się budowa wielkiej partii prawicowej. ?I będę mógł odejść – mówił „Rz" kilka miesięcy po tamtym sukcesie. – To się nie udało. Ja już nie mam  tyle siły – wyznaje nam tuż po swojej dymisji.

W PiS nie było osoby, która częściej kłóciłaby się z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Nierzadko padały wtedy ciężkie oskarżenia, a nawet przekleństwa. Właściwie po partyjnych rozłamach Stanisław Kostrzewski, prywatnie ojciec perfekcyjnej pani domu, był ostatnim, który mógł sobie na to w obecności lidera prawicy pozwolić.

Potem zwykle składał rezygnację, która nigdy nie była przyjmowana. Aż do ubiegłego piątku. W sobotę Rada Polityczna PiS wskaże jego następcę.

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo