– Dla nas to taki seans psychoterapeutyczny – tłumaczył mi kilka lat temu szef jednego z kremlowskich ośrodków analitycznych sens wielogodzinnych przemówień Władimira Putina. Rosyjski przywódca stał się współczesnym carem bez berła i korony, ale podziwianym przez chłopów, żołnierzy, bojarów i duchowieństwo. Dla nich liczy się nie tylko treść przemówienia dyktatora, ale też mowa ciała, kondycja fizyczna.
Podczas czwartkowego dorocznego spotkania Klubu Dyskusyjnego Wałdaj prowadzący, rosyjski znawca spraw międzynarodowych Fiodor Łukjanow, tak mocno chciał przypochlebić się Putinowi, że porównał go do cara Aleksandra I „negocjującego nowy porządek świata” w czasie kongresu wiedeńskiego. Rosyjski dyktator natychmiast zaprzeczył i przypomniał obecnym na sali, że jest „prezydentem wybranym przez naród na określony termin”. Przez ćwierć wieku swoich rządów Putin nauczył się manipulować tłumem, zniekształcać rzeczywistość, a smutną prawdę obracać w żart.
Władimir Putin nie myśli o pokoju. Żyje wojną
Dyktator, który okupował w ostatnich latach 1/5 sąsiedniego państwa, przekonywał, że Rosja „nie ma agresywnych zamiarów wobec państw trzecich”. Resort obrony, jak zapewniał, zajmuje się wyłącznie „obroną interesów narodów Federacji Rosyjskiej”. I już w następnym zdaniu sam sobie zaprzeczył.
– Rosja przez wszystkie te lata prowadzi wojnę nie z siłami zbrojnymi Ukrainy, lecz walczy praktycznie ze wszystkimi państwami NATO – mówił. Najwyraźniej poczuł się dotknięty niedawną wypowiedzią prezydenta Donalda Trumpa, który porównał walczącą od ponad trzech lat z Ukrainą Rosję do „papierowego tygrysa”.
– No to idźcie i rozprawcie się z tym „papierowym tygrysem” – rzucił. Zafrasowanych sytuacją nad Dnieprem rodaków uspokajał, że rosyjska armia „pewnie idzie do przodu prawie na całej linii frontu”. Wygląda na to, że bardzo uważnie śledzi przebieg działań wojennych w Ukrainie. Szczegółowo opowiadał, w których dzielnicach i w jakich ukraińskich miejscowościach toczą się obecnie walki, wymieniając nazwy zapewne nikomu nieznanych w Rosji ukraińskich wiosek. Wyliczał też, ile procent obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego brakuje Rosji do pełnej okupacji tych regionów.