Reklama

Rosyjscy żołnierze masowo dezerterują z armii w Ukrainie

Wkrótce co dziesiąty żołnierz wojsk najezdniczych będzie uciekinierem, znaczna część opuszcza okopy z bronią.

Publikacja: 02.10.2025 04:12

Rosyjscy żołnierze w mieście Kurachowe (obwód doniecki)

Rosyjscy żołnierze w mieście Kurachowe (obwód doniecki)

Foto: REUTERS/Alexander Ermochenko

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie są główne przyczyny masowych dezercji rosyjskich żołnierzy w Ukrainie?
  • Jak statystyki dezercji zmieniały się od początku wojny?
  • Jak rosyjscy dowódcy próbują zwalczać dezercje?
  • Jak do dezerterów podchodzi się w armii rosyjskiej, a jak w ukraińskiej?
  • Czy dezercje wpływają na zdolności bojowe rosyjskich oddziałów na froncie?

– Wszyscy się oburzali, że prowadzeni są jak barany na rzeź. A przecież większość nie miała w ogóle żadnego wojskowego doświadczenia – tylko dwa tygodnie szkolenia, czasami tydzień. (…) Oburzali się, ale szli (do ataku). Bo innego wariantu nie było – opowiadał rosyjski żołnierz o walkach na froncie.

Reklama
Reklama

On znalazł inny wariant: uciekł z okopów do domu na Syberii. Nie ukrywał się, ale sam poszedł do miejscowego centrum werbunkowego, by złożyć raport w sprawie zwolnienia z wojska. – Tam w ogóle nie zrozumieli, kim ja jestem i czego chcę – wspominał.

Czytaj więcej

Wielka i wstydliwa tajemnica Kremla. Rosyjscy dezerterzy

Od początku roku trwa rekordowa fala dezercji z rosyjskiej armii 

 „Przy utrzymaniu obecnego tempa ucieczek z jednostek na froncie, do końca roku z rosyjskiej armii w Ukrainie zniknie ok. 70 tys. żołnierzy” – piszą ukraińscy analitycy z Frontelligence Insight. Liczebność rosyjskiej armii najezdniczej szacowana jest na ok. 700 tys. żołnierzy. 

Reklama
Reklama

Analitycy wskazują, że wraz z końcem 2023 r. liczba dezercji gwałtownie zaczęła rosnąć, ale rekordy biły już w tym roku. W niektórych jednostkach latem miesięczne dezercje były sześć razy większe niż w styczniu 2024 r.

Grupa przeanalizowała dziesiątki tysięcy dokumentów zebranych przez ukraiński projekt „Choczu żyt” („Chcę żyć”), który pomaga rosyjskim żołnierzom się poddać. Ponadto miała dostęp do zdobycznych dokumentów m.in. rosyjskiej 1 armii pancernej i 58 armii, które walczą w Ukrainie.

Władimir Putin obserwuje ćwiczenia Zapad 2025

Władimir Putin obserwuje ćwiczenia Zapad 2025

Foto: Sputnik/Sergei Bobylyov/Pool via REUTERS

Z zebranych danych wynika, że obecnie rosyjscy żołnierze uciekają albo wprost z okopów, albo ze szpitali, gdzie trafiają po ranieniu lub – bardzo często – po samookaleczeniu. Analitycy twierdzą, że to różnica w porównaniu z pierwszymi latami wojny, gdy Rosjanie najczęściej uciekali z baz znajdujących się na tyłach frontu.

Jednak już wtedy, w 2022 r. po pierwszych klęskach na froncie, z pierwszej linii uciekały zorganizowane grupy rosyjskich żołnierzy, m.in. na Chersońszczyźnie (próbując dostać się na Krym) czy w okupowanym obwodzie ługańskim (kierując się do Rosji). W obecnym roku takie grupy złożone z byłych więźniów służących w oddziałach szturmowych uciekały m.in. z linii frontu pod Pokrowskiem.

Według Frontelligence Insight średni wiek rosyjskiego dezertera to 37 lat. Najwięcej uciekinierów miało 35-44 lat, niewiele mniej 25-34. „Możliwe, że odzwierciedla to ogólną strukturę wieku armii rosyjskiej” – sądzą analitycy. Z danych pochodzących z niektórych jednostek wynika, że jedna piąta uciekinierów to więźniowie zwerbowani na front.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rosyjski dezerter o wojnie na Ukrainie: Mieliśmy strzelać do ludzi z telefonem

Polowanie na dezerterów. Złapani są bici, torturowani, czasami zabijani

Obecnie okupowane tereny Ukrainy kontrolowane są już przez rosyjską żandarmerię wojskową, która próbuje łapać dezerterów. Ale wiadomo, że dowódcy jednostek, z których uciekają żołnierze, starają się odebrać ich żandarmom, by nie psuć sobie opinii i nie tracić możliwości awansu. Po przywiezieniu zbiegów w pobliże frontu są oni zazwyczaj bici i torturowani, czasami urządzane są im fikcyjne egzekucje. A czasami prawdziwe – zabitych łatwo przypisać działaniom wojennym.

Ukraińska grupa konspiracyjna na Krymie „ATESZ” informowała już we wrześniu, że rosyjska 104 dywizja desantowo-szturmowa (stacjonująca w okupowanych częściach obwodów chersońskiego i zaporoskiego) utworzyła mobilne patrole łapiące dezerterów. Schwytanych wrzucano do jam wykopanych w ziemi i trzymano tam bez wody i jedzenia – tortura bardzo popularna w rosyjskiej armii.

Część stawiano przed „sądami polowymi” (nie wiadomo, w jakim składzie), a te skazywały złapanych np. na walkę między sobą. Dwaj dezerterzy mieli się bić na śmierć i życie, ten, który przeżył, mógł zostać w jednostce. Jeszcze późną wiosną w internecie pojawiło się kilka nagrań takich „pojedynków” toczonych w wykopanych jamach przez nagich więźniów, ale byli to dezerterzy, którzy uciekli z frontu w obwodzie donieckim.

Mimo stosowania tak bandyckich metod liczba dezercji cały czas rośnie. Dokładna liczba uciekinierów jest nieznana, a analitycy szacują ją na podstawie dostępnych dokumentów.

Reklama
Reklama
Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1315 dniu wojny

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1315 dniu wojny

Foto: PAP

Obie armie cierpią na braki żołnierzy z powodu dezercji, ale rosyjska nic z tym nie robi

Przeciwieństwem jest armia ukraińska, dość pobłażliwie odnosząca się do dezerterów i osób, które „samowolnie porzuciły miejsce służby” (to są dwie różne kategorie w ukraińskim prawie). Skarżą się na to dowódcy, ale żołnierz, który pierwszy raz „samowolnie oddalił się”, zazwyczaj nie jest karany. W rezultacie liczba jednych i drugich dochodziła aż do ćwierć miliona (ok. 200 tys. „samowolek” i ok. 50 tys. dezerterów).

W sierpniu ubiegłego roku Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę o niekaraniu żołnierzy, jeśli sami wrócą do armii. Skorzystało z niej ok. 29 tys. osób.

Rosyjskie jednostki rozwiązują sprawę same, wysyłając patrole, by wyłapać uciekinierów, nim dotrą do granic Rosji – tam już niewiele można im zrobić i w większości wypadków nikt ich nie szuka. Wydaje się, że głównym problemem rosyjskiego dowództwa jest ukrywanie rozmiarów dezercji przed opinią publiczną.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie. Co dziesiąty żołnierz uciekł z frontu, ale niektórzy wracają
Reklama
Reklama

Ale ukraińscy dowódcy wskazują, że straty i ucieczki zaczynają wpływać na rosyjskie oddziały na froncie, gdyż brakuje im żołnierzy. Takie problemy odnotowano w obwodzie zaporoskim.

„Liczba dezercji nie osiągnęła na razie kryzysowego poziomu. Ale jej gwałtowny wzrost – mimo groźby bardzo brutalnych rozpraw ze złapanymi – wskazuje, że w rosyjskiej armii istnieje ogromny problem” – piszą analitycy z Frontelligence Insight.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie są główne przyczyny masowych dezercji rosyjskich żołnierzy w Ukrainie?
  • Jak statystyki dezercji zmieniały się od początku wojny?
  • Jak rosyjscy dowódcy próbują zwalczać dezercje?
  • Jak do dezerterów podchodzi się w armii rosyjskiej, a jak w ukraińskiej?
  • Czy dezercje wpływają na zdolności bojowe rosyjskich oddziałów na froncie?
Pozostało jeszcze 94% artykułu

– Wszyscy się oburzali, że prowadzeni są jak barany na rzeź. A przecież większość nie miała w ogóle żadnego wojskowego doświadczenia – tylko dwa tygodnie szkolenia, czasami tydzień. (…) Oburzali się, ale szli (do ataku). Bo innego wariantu nie było – opowiadał rosyjski żołnierz o walkach na froncie.

On znalazł inny wariant: uciekł z okopów do domu na Syberii. Nie ukrywał się, ale sam poszedł do miejscowego centrum werbunkowego, by złożyć raport w sprawie zwolnienia z wojska. – Tam w ogóle nie zrozumieli, kim ja jestem i czego chcę – wspominał.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
USA pomogą Ukrainie w atakowaniu celów w głębi Rosji. Proszą sojuszników o to samo
Konflikty zbrojne
Izrael o „ostatniej szansie” mieszkańców Gazy. Armia przejmuje statki flotylli z pomocą
Konflikty zbrojne
Największa elektrownia atomowa Europy w stanie krytycznym. Grozi nam nowy Czarnobyl?
Konflikty zbrojne
Dramatyczna decyzja Czerwonego Krzyża. „Zawieszamy działalność w Gazie”
Konflikty zbrojne
Jaka jest skala rosyjskich ataków w Europie? Moskwa werbuje kryminalistów
Reklama
Reklama