PiS-bis, a nie nowy AWS

Powtarzanie błędów nie jest sukcesem

Publikacja: 15.10.2014 03:00

Zacieśniająca się współpraca między formacjami Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry nie jest żadnym jednoczeniem prawicy. Jest jedynie powtórnym zjednoczeniem PiS. Ten projekt to nawet nie jest AWS-bis. To PiS-bis.

Kiedy Kaczyński, reklamując swój sojusz z Gowinem i Ziobrą, określił go jako nowy AWS, szybko skomentowałem to na Twitterze, iż nie jest to najszczęśliwsze sformułowanie, biorąc pod uwagę, jak AWS skończył.

Ale jeśli przypatrzyć się bliżej procesowi jednoczenia się tych trzech środowisk, to można powiedzieć, że jest jeszcze gorzej, bo to w żadnym stopniu nie przypomina formowania się tego tworu, któremu potem przewodził Marian Krzaklewski. Wówczas skupił on wokół NSZZ „Solidarność" ponad 40 partii i organizacji społecznych i – co ważniejsze – obiecywał (jak się dopiero później okazało – bezpodstawnie) nową jakość w naszym życiu publicznym. To było coś nowego, na co duża część Polaków czekała – zwłaszcza po gnuśnych rządach koalicji SLD–PSL.

Rozstania i powroty

Dziś z niczym takim nie mamy do czynienia – po prostu do PiS wracają ci, którzy wcześniej byli z niego przez Kaczyńskiego wyrzucani lub sami odchodzili. Dlatego to nie żaden AWS-bis, ale jedynie PiS-bis. Wszak „jednoczenie się prawicy" zaczęło się od współpracy z PiS formacji Marka Jurka, niegdyś czołowego polityka tej partii i marszałka Sejmu z jej ramienia.

Wcześniej, bo w 2010 roku, wrócili wygnańcy z Polski Plus (Polski XXI), czyli tacy politycy, jak Kazimierz Ujazdowski czy Jerzy Polaczek, którzy zostali wyrzuceni z PiS zaraz po wyborach 2007 roku.

Obecne „jednoczenie" obejmuje dwa środowiska – Solidarnej Polski i Polski Razem. To pierwsze zostało wyrzucone z PiS jako ostatnie i niemal w całości składa się z byłych polityków tej partii. Ziobro, Kurski czy Cymański wielokrotnie się skarżyli, że ludzie wciąż – nawet wówczas gdy byli już na ostrej kontrze wobec Kaczyńskiego – kojarzyli ich jako polityków pisowskich.

A środowisko Polski Razem? Formalnie najbardziej niepisowskie (chociażby ze względu na osobę lidera), ale jednak w dużej mierze także składające się z polityków, którzy kiedyś byli ważnymi posłami partii z Nowogrodzkiej (by wymienić tu Pawła Kowala, Adama Bielana czy Pawła Poncyljusza).

Przyjąć program przegranych

Jakże więc można było oczekiwać, że tak skonstruowane „zjednoczenie prawicy" skutkować będzie wyraźną przewagą nad PO?

Jak można było sądzić, że wyborcy masowo poprą taką przebierankę i nastąpi efekt synergii? Czy ktoś na poważnie marzył, że dodanie Ziobry i Gowina do Kaczyńskiego da nowemu podmiotowi większość bezwzględną w parlamencie?

Co ciekawe zresztą, owo zjednoczenie – przedstawiane jako wielki sukces lidera PiS – jest tak naprawdę dowodem na klęskę jego polityki w ciągu ostatnich czterech lat. Najpierw wypchnął ze swojej partii środowisko, które potem ukonstytuowało się w PJN, następnie tych, którzy później założyli SP, by dziś... musieć ich z powrotem przyjmować.

To na pewno jest jego zwycięstwo nad nimi, ale nie swoim głównym przeciwnikiem, czyli nad Platformą. Kaczyński udowodnił, że jest lepszy niż Ziobro i Gowin, ale to jego jedyna satysfakcja. A żeby jego upokorzenie i gorycz były jeszcze większe, musi dziś nie tylko przyjmować dawnych „zdrajców", ale także zacząć prowadzić ich politykę!

Wyborcy szybko się połapali, że to nie jest „jednoczenie prawicy", a jedynie pospieszne naprawianie błędów, które w ciągu ostatnich lat popełnił sam Kaczyński

Uwaga dotyczy zwłaszcza środowiska dawnego PJN, które nielojalne uznane zostało przez to, że chciało centrowej strategii mającej odbierać wyborców znajdujących się pomiędzy PO i PiS. Właśnie za to duża część z nich została okrzyknięta zdrajcami i musiała odejść z partii.

Zmarnowany czas

Dziś sam Kaczyński, ale także i jego otoczenie, rozumie, że jedynie polityka umiarkowania i powolnego odbierania Platformie zniechęconych wyborców może dać zwycięstwo.

Cztery długie lata zajęło szefowi PiS dojście do tej oto konstatacji, że strategia przyjęta w czasie kampanii prezydenckiej 2010 roku była najbardziej obiecująca.

Ale te cztery lata zostały zmarnowane – politycznie i ludzko. Cała wina za to leży po stronie Kaczyńskiego. Dziś na powrót ma u siebie polityków, których się pozbywał, ale są oni bardziej cyniczni i mniej ideowi. Przyszli do niego nie dlatego, że wierzą mu lub w niego. Przyszli, bo nie mieli innego wyboru.

Z pomocą strategii, którą proponowało środowisko później ukonstytuowane w PJN,  Kaczyński w pierwszej turze wyborów prezydenckich 2010 roku zdobył ponad 36 proc. głosów.  Dziś to wynik dla szefa PiS – a jeszcze bardziej dla któregoś z jego nominatów – nieosiągalny. Marzeniem jest wejście do drugiej tury. Formacja Kaczyńskiego osiągnęła swój najlepszy wynik, co paradoksalne, w przegranych przez siebie wyborach w 2007 roku – ponad 32 proc.

Szklany sufit prezesa

Po siedmiu latach słabych rządów Platformy w elekcji do Parlamentu Europejskiego PiS ledwo zbliżył się do tej granicy. Dziś nic nie zapowiada, by szklany sufit na poziomie owych 32–35 proc. mógł zostać przebity. Co więcej, jedyną na to szansą jest nie tylko przyjęcie ludzi, których Kaczyński tracił po drodze, ale także ich strategii.

Narastająca irytacja prezesa PiS, o której donoszą media, jest uzasadniona – on się miota, miota się także jego partia. A sondaże stoją tak naprawdę w miejscu.

W niektórych badaniach PO już nawet wyprzedza PiS, a ostatnia kampania do PE pokazała, że Platforma lepiej sobie radzi w jej trakcie i potrafi odrabiać straty. Kaczyński zupełnie nie ma pomysłu, jak walczyć z nową premier, a premia za „zjednoczenie" wyczerpała się szybciej, niż wszyscy zakładali. Może zresztą dlatego, że wyborcy szybko się połapali, iż to nie jest żadne „jednoczenie prawicy", tylko pospieszne naprawianie błędów, które w ciągu ostatnich lat zrobił sam Kaczyński.

Bardzo trudno sprzedać jako swoje zwycięstwo coś, co tak naprawdę jest dowodem na popełnianie przez ostatnie lata błędów. I bardzo ciężko jest przekonać ludzi, że zbieranie i mozolne sklejanie potłuczonego wazonu jest radosnym tworzeniem czegoś nowego.

Autor jest doktorem politologii. W 2009 r. został  europosłem z listy PiS. W 2010 r. uczestniczył w pracach sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. ?Potem współtworzył PJN i Polskę Razem. Po majowej porażce w eurowyborach odszedł od polityki

Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”