Zacieśniająca się współpraca między formacjami Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry nie jest żadnym jednoczeniem prawicy. Jest jedynie powtórnym zjednoczeniem PiS. Ten projekt to nawet nie jest AWS-bis. To PiS-bis.
Kiedy Kaczyński, reklamując swój sojusz z Gowinem i Ziobrą, określił go jako nowy AWS, szybko skomentowałem to na Twitterze, iż nie jest to najszczęśliwsze sformułowanie, biorąc pod uwagę, jak AWS skończył.
Ale jeśli przypatrzyć się bliżej procesowi jednoczenia się tych trzech środowisk, to można powiedzieć, że jest jeszcze gorzej, bo to w żadnym stopniu nie przypomina formowania się tego tworu, któremu potem przewodził Marian Krzaklewski. Wówczas skupił on wokół NSZZ „Solidarność" ponad 40 partii i organizacji społecznych i – co ważniejsze – obiecywał (jak się dopiero później okazało – bezpodstawnie) nową jakość w naszym życiu publicznym. To było coś nowego, na co duża część Polaków czekała – zwłaszcza po gnuśnych rządach koalicji SLD–PSL.
Rozstania i powroty
Dziś z niczym takim nie mamy do czynienia – po prostu do PiS wracają ci, którzy wcześniej byli z niego przez Kaczyńskiego wyrzucani lub sami odchodzili. Dlatego to nie żaden AWS-bis, ale jedynie PiS-bis. Wszak „jednoczenie się prawicy" zaczęło się od współpracy z PiS formacji Marka Jurka, niegdyś czołowego polityka tej partii i marszałka Sejmu z jej ramienia.
Wcześniej, bo w 2010 roku, wrócili wygnańcy z Polski Plus (Polski XXI), czyli tacy politycy, jak Kazimierz Ujazdowski czy Jerzy Polaczek, którzy zostali wyrzuceni z PiS zaraz po wyborach 2007 roku.