W „Rzeczpospolitej" na pierwszej stronie Andrzej Stankiewicz pisze o ekspresowej czystce i trzęsieniu ziemi, które dotknęło nie tylko zamieszanych w aferę taśmową. Wbrew zapewnieniom, że masowe dymisje to wynik „szczególnej odpowiedzialności za państwo" objętych nią polityków, sama premier zmusiła większość z nich do rezygnacji - ujawnia Stankiewcz.
Redaktor naczelny Bogusław Chrabota komentuje na drugiej stronie: to katharsis, albo lepiej otrzeźwienie. I „niespodziewanie mocne uderzenie się w piersi". Jednak „pani premier jest nie tylko częścią, ale symbolem tego systemu i może się okazać, że usunięcie skompromitowanych kolegów z rządu to za mało. (...) całkiem prawdopodobne, że do tego, by uratować siłę polityczną partii, potrzebna by była również zmiana na stanowisku szefa rządu" - dodaje Bogusław Chrabota.
„Gazeta Wyborcza" zatytułowała czołówkowy tekst „Trzęsienie rządu". Na pierwszej stronie także krótki komentarz Jarosława Kurskiego, który uważa, że dymisje to był „ruch konieczny, choć spóźniony", z tym, że „lepiej późno niż wcale". Zdaniem Kurskiego Kopacz pokazała, że jest silną przywódczynią i „teraz musi zarazić zapałem resztę partii, by uchronić ją od kolejnej wyborczej klęski".
Wiele mówią też tytuły na pierwszych stronach innych polskich gazet, zamieszczonych na portalu press.pl: „Ośmiu w skali Beauforta" („Puls biznesu"), „Takie małe trzęsienie ziemi w gabinecie" („Gazeta Pomorska"), „Rewolucja w rządzie. Dymisje ministrów" („Kurier Lubelski"). Jest też „Koniec z ciepłą posadką" („Nowiny"), ale dotyczy czegoś innego.
A jak ocenia wydarzenia w Polsce prasa zagraniczna? Najdłuższy tekst jest chyba w prestiżowym szwajcarskim dzienniku „Neue Zürcher Zeitung" - pod tytułem „Późna fala uderzeniowa afery podsłuchowej w Polsce". Kluczowym słowem jest „późne", a ściślej „spóźnione" wyciąganie konsekwencji przez partię rządzącą. Gazeta twierdzi wręcz, że spóźnione o rok. Jej zdaniem rok temu zdecydowanej reakcji domagała się nie tylko opozycja, ale i komentatorzy, co jest bardzo łaskawą oceną naszej braci dziennikarskiej. „NZZ" podkreśla, że sama Kopacz nie jest bohaterką afery, ale czy przemeblowanie gabinetu parę miesięcy przed wyborami wystarczy do uratowania kampanii PO, wydaje się gazecie wątpliwe.