W języku rosyjskim „bieżeństwo" oznaczy ogólnie „uchodźstwo". Jednak w pamięci mieszkańców Podlasia i Lubelszczyzny kojarzy się ono tylko z jednym – uchodźstwem z 1915 r. Do opuszczenia domostw zmusiła ich przodków pierwsza wojna światowa.
Bieżeństwo rozpoczęło się w maju 1915 r., gdy wojska państw centralnych przełamały linię frontu, zajmując Galicję z Przemyślem i Lwowem. Armia rosyjska zdecydowała o wycofaniu się z Królestwa Polskiego i sąsiednich guberni. Wraz z nią zarządzono ewakuację urzędów, szkół, fabryk, a nawet Uniwersytetu Warszawskiego, który zaczął oficjalnie działać w Riazaniu nad Oką. Przede wszystkim wielki odwrót dotyczył jednak chłopstwa.
– Propaganda władz carskich mówiła, że Niemcy będą okrutni wobec ludności cywilnej – mówi „Rzeczpospolitej" Anna Radziukiewicz, która jest prezesem dbającej o pamięć o uchodźstwie Fundacji Księcia Ostrogskiego i sama ma przodków bieżeńców. – W największym stopniu na propagandę odpowiedzieli wierni Cerkwi prawosławnej. Mniej podatni byli katolicy, jak się później okazało, słusznie – dodaje.
Po kilku latach tułaczki do domu nie wrócił bowiem co trzeci bieżeniec. Ogółem ruszyło na nią około 3 mln osób, w tym 500 tys. Polaków. Byli to mieszkańcy nie tylko Podlasia i Lubelszczyzny, ale nawet okolic Siedlec na Mazowszu. – Pomocą uchodźcom zajmowało się na terenie imperium około 1300 komitetów. W miejscach docelowych starano się zapewnić im dach nad głową, jedzenie i pracę – mówi Anna Radziukiewicz.
Jednak przed dotarciem na miejsce wśród bieżeńców szerzyły się choroby zakaźne, a później ich sytuację pogorszyła rewolucja październikowa. Po zakończeniu wojny wracali w rodzinne strony, gdzie zastali spalone wsie. – W naszej świadomości bieżeństwo było ważniejszym wydarzeniem niż pierwsza i druga wojna światowa – dodaje Radzikiewicz.