Dzisiejsza modernizacja bez ładu i składu wydaje się antytezą ówczesnego centralnego przesterowania, choć grozi podobnym kryzysem. Zupełnie serio zatem twierdzę, że nie zrozumiemy marności naszych dzisiejszych prób modernizacyjnych bez dobrego przemyślenia epoki Gierka.
Osoba i czyn
Gierek był komunistą. Sam do końca życia się tak określał. Ale był nietypowym komunistą. Nie miał za sobą przeszkolenia w Związku Sowieckim, nie był zawodowym agentem Kominternu, w rodzaju Bolesława Bieruta, nie był narodowym zdrajcą w rodzaju marszałka (sic!) Mariana Spychalskiego czy mrocznym intelektualistą z zacięciem mordercy w rodzaju Jakuba Bermana. Nie był też ideologicznym prymusem jak gen. Wojciech Jaruzelski. Jego kariera nie opierała się na bolszewickiej bezwzględności, nie cechowały go brutalność i bandyckie obyczaje członków KPP. Raczej dalece posunięty pragmatyzm, który uczynił tak udaną współpracę z – było nie było sanacyjnym urzędnikiem – generałem Jerzym Ziętkiem. Gierek był politykiem – całkiem wybitnym w swoim fachu, nie lubił bezpieczniaków i to z ich strony – Kani, Moczara i Jaruzelskiego – przyszedł jego koniec.
Gierek nie pił alkoholu i kochał swoją rodzinę. Nie miał poczucia humoru i był dość zadufany w sobie, ale chciał uchodzić za dobrego gospodarza. W przeciwieństwie do Gomułki – autorytarnego, nieufnego, zakopanego w dokumentach pracoholika z ambicjami bycia „wybitnym teoretykiem”, Gierek preferował styl zespołowy, nie przepracowywał się, nie lubił teoretyzować, ale wolał bezpośrednio spotykać się z ludźmi. Jego spotkanie w stoczni w Szczecinie, 24 I 1971 r., kiedy jako nowy pierwszy sekretarz stanął wieczorem przed bramą stoczni z premierem Jaroszewiczem, szefem MSW Szlachcicem i ministrem obrony Jaruzelskim, naprawdę było czymś niezwykłym. Tym, co łączyło go z Gomułką, był (proszę się nie oburzać) patriotyzm. Obsesją Gomułki, który o polskie interesy wielokrotnie twardo grał z Rosjanami, było zagwarantowanie Polsce bezpiecznej granicy zachodniej. Jego największy sukces – traktat PRL – RFN zawarty wbrew Moskwie, która chciała być jedynym gwarantem integralności jednej trzeciej polskiego terytorium, przyszedł krótko przed jego największą porażką – Grudniem 1970. Gdyby nie te dwa wydarzenia, lata 70. wyglądałyby całkowicie inaczej.
Władza i kontrola
Odchodzący Gomułka na następcę wskazał Gierka, którego nie lubił i którego wyekspediował z Warszawy na stanowisko sekretarza wojewódzkiego na Śląsku. Tak jak Gomułka potrafił oszukiwać Rosjan, tak Gierek za plecami autokratycznego Gomułki budował z Ziętkiem Śląsk – uniwersytet, Park Kultury i Rozrywki w Chorzowie, Spodek. Umiał znaleźć w ministerstwach branżowych środki na dziesiątki fabryk, na które on na Śląsku miał materiały budowlane. Jego skuteczność intrygowała Gomułkę. Przede wszystkim jednak Gierek nie był na posiedzeniu biura politycznego, które wydało zgodę na strzelanie do stoczniowców. Znajdował się też z boku sporu „chamów” z „żydami”, choć w 1968 r. również jego Mieczysław Moczar próbował wciągnąć w swoje intrygi. Ostatecznie marzący o roli pierwszego, odsunięty przez Gierka do NIK, Moczar zemścił się w 1980 r.
Wskazanie następcy przez Gomułkę byłoby niewystarczające, gdyby nie dobre relacje Gierka z Breżniewiem. Gdy Breżniewa zabrakło, szybko skończył też Gierek. Rosjanie jednak nigdy nie ufali bezgranicznie. Cały ustrój PRL, w którym formalnie ważny był kto inny niż realnie, z licznymi instytucjami i niekonstytucyjną dwuwładzą rządu i partii (stąd hasło Gierka: „rząd rządzi, partia kieruje”), miał w siebie wpisaną nieefektywność i rozmycie decyzyjne. Władza Gierka jako pierwszego sekretarza była wbrew pozorom raczej niewielka. Stanowiła wypadkową wewnętrznych koalicji w biurze politycznym, a przede wszystkim wpływów Moskwy. Zależna była również od gigantycznej biurokracji przemysłowej, którą kierował premier Jaroszewicz, były planista sektora militarnego, polityczny cień pierwszego sekretarza.
Władza Gierka nie sięgała do resortów siłowych. Lojalny wobec niego szef MSW – Wiesław Ociepka – szybko zginął w dziwnym wypadku lotniczym. Ani jego ambitny nominat Franciszek Szlachcic, ani tym bardziej Stanisław Kowalczyk nie mogli stanowić oparcia w trudnym momencie. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w wojsku, całkowicie podporządkowanym Moskwie i gdzie Gierek nawet nie zaglądał. Po marszałku Rokossowskim armią formalnie rządził Spychalski, ale w rzeczywistości kierowali nią sowieci: szef sztabu gen. Bordziłowski (nominacje oficerskie), szef informacji wojskowej (WSW) gen. Kokoszyn, a potem całkowicie wobec nich lojalny gen. Jaruzelski. Gierek wspominał: „Kontakty (z Moskwą) ministrów: obrony, spraw wewnętrznych, a także spraw zagranicznych odbywały się w znacznym stopniu poza moją kontrolą”.