Janusz Piechociński krytykuje PSL i Waldemara Pawlaka

Szanse, że na kongresie zostanę prezesem PSL, wzrosły znacząco – mówi poseł ludowców

Publikacja: 06.09.2010 19:13

Janusz Piechociński

Janusz Piechociński

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

[b]Czy po następnych wyborach PSL będzie w Sejmie?

Janusz Piechociński, poseł PSL:[/b] Z pewnością. Będzie. Co do tego jestem przekonany. Ale jest pytanie, jak liczna będzie nasza reprezentacja i jakie będzie otoczenie polityczne.

[b]Dziś PSL ma 31 posłów. Nie zapowiada się, aby było więcej. [/b]

Wynik PSL nie jest tylko pochodną procentowego podziału głosów. Jest także pochodną wyniku konkurencji, bo mamy system d'Hondta (metoda podziału mandatów – red.), a to w okręgach wyborczych gilotynuje mandaty mniejszych ugrupowań. Co do tego, co się zapowiada, to zależy od nas i naszej umiejętności pokazywania Polski środka, pragmatyzmu i zdolności do współpracy.

[b]Ale ta okoliczność jest oczywista, a kluczowym dla pańskiej partii problemem jest to, że cały czas balansujecie w okolicach progu wyborczego. [/b]

To degeneruje formację. Partie polityczne, które mają w dwóch czy trzech wyborach wynik poniżej 10 proc., muszą mieć świadomość, że zamykają dopływ świeżej krwi. Posłami zostają znani politycy, a ludzie z drugiego i trzeciego miejsca w okręgu nigdy nie mają na to szansy. Zadają więc pytanie: a co dla nas? To pogłębia frustrację. Nie pojawiają się nowi ludzie, nowe twarze i świeże idee.

[b]Co przeszkadza Stronnictwu, aby było inaczej? [/b]

Głównie polityka, którą prowadzimy. I brak aktywności. Powinniśmy wyznaczać sobie jako cel 12 – 15 proc. głosów. A po każdych wyborach weryfikować wyniki kandydatów.

[b]Mówi pan: przeszkodą jest polityka, którą prowadzimy. Kto konkretnie ją prowadzi? Pan? Liderzy? [/b]

Gdybym pracował tak jak statystyczny polityk PSL, to w okręgu podwarszawskim dawno już byśmy nie mieli posła. Sztuka polega na tym, aby w okręgach mieć więcej niż jeden mandat. Tym bardziej że scena polityczna jest zaklinowana od 2005 r. konfliktem PO i PiS polegającym na tym, że ci, którzy nie lubią Stefana Niesiołowskiego, głosują na PiS, a ci, którzy nie lubią Antoniego Macierewicza – na PO.

Stwarza to potencjał, aby rozepchać się na środku sceny politycznej.

Od 2005 r. z pełną premedytacją za pomocą konfliktu jest niszczony polityczny środek. Wystarczy popatrzeć na to, co robią politycy celebryci: Palikot, Macierewicz, Senyszyn.

[b]Pan wskazuje na odpowiedzialność kierownictwa PSL, a Waldemar Pawlak apeluje do partyjnych dołów: weźcie się do roboty. [/b]

Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ale to rolą przywódcy jest przygotowanie partii do wyborów. Odpowiedzialność za wynik nie może też być równo rozdzielana. Ale PSL skoncentrowało się na byciu w koalicji, tylko czasem coś nieśmiałego słychać z naszej strony. Wyborcy to ocenili 20 czerwca (I tura wyborów prezydenckich – red.).

[b]Pije pan do Pawlaka. Czy to on powinien zapłacić głową za uwiąd Stronnictwa? [/b]

Nie dam się namówić do tego, aby sprowadzić wszystko do prezesobójstwa. Mówię tylko, iż PSL pozwoliło, że w wyborach przestały się liczyć sprawy poważne, społeczno -gospodarcze, a politykę zdominował krzyk i emocje. Najczęściej wypracowane przez zaplecze PR -owskie. No bo, gdy np. PiS trochę się uspokoi, to wysyła się Palikota albo Niesiołowskiego.

Z drugiej strony po wyborach prezydenckich Jarosław Kaczyński odszedł od manewrowej koncepcji polityki i wrócił na pozycje sprzed katastrofy smoleńskiej. To skądinąd daje szansę dla spokojnej centrowej formacji, jaką mogłoby być PSL.

[b]Pan i tak jest postrzegany jako potencjalny "prezesobójca". [/b]

Nie. Ja jestem rywalem Pawlaka w wyścigu o lepsze PSL. Kilkanaście miesięcy przed kongresem partii, tuż po wyniku wyborczym z 20 czerwca, skrajnie nieudanym dla kandydata PSL (1,75 proc. głosów na Pawlaka – red.), powiedziałem, że w PSL musi być alternatywa w wymiarze personalnym, sposobu działania, narracji itd. W demokratycznej partii dialog, różnica wizji, sposobu realizacji celów powinny być codzienną normą.

[b]Aspiruje pan do zastąpienia Pawlaka? [/b]

Mam swój program, przekonuję do tego ludzi i moje szanse, że na najbliższym kongresie zostanę prezesem PSL, wzrosły znacząco.

Chcę zostać prezesem na dwa, trzy lata. W tym czasie chciałbym odświeżyć i unowocześnić partię, a potem oddać kierownictwo młodszym kolegom. Ludziom urodzonym na początku lat 80. Bo dziś to pokolenie nie ma swojej partyjnej identyfikacji i to potencjał dla mojego politycznego marzenia – wielkiej, centrowej, modernizacyjnej formacji ludowo -chadeckiej silnie zakorzenionej w tradycji.

[b]Testem dla was będą wybory samorządowe.[/b]

Z punktu widzenia życia politycznego najistotniejszy nie jest wynik PO czy PiS. Tylko PSL. Bo jeśli przywrócimy swoją pozycję, to uniemożliwimy sprowadzenie polskiej polityki do układu dwubiegunowego. Czyli do tego, do czego świadomie jest pchana przez konflikt, prowokacje, Palikota, wywoływaną wojnę religijną.

[b]Politycy PiS zaczęli z was szydzić, że po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego PO zaczęła obsadzać PSL w roli hamulcowego. [/b]

Nie może być tak, że odpowiedzialność za sprawowanie władzy będzie ponosić tylko PSL. Za kryzys czy bezrobocie. A PO wystarczy tylko prowokować PiS i dawać do zrozumienia, że Donald Tusk jest sympatyczniejszy niż Jarosław Kaczyński. Jeżeli rzecz sprowadzimy do tego – czyli estetycznej licytacji, czy sympatyczniejszy jest Tusk czy Kaczyński albo Palikot czy Macierewicz – to rzeczywiście PSL zapłaci za to wysoką cenę.

[b]A co osiągnęliście w tej koalicji? [/b]

Osiągnęliśmy stabilizację państwa...

[b]Ale co PSL osiągnęło?[/b]

Proponuję, żeby to pytanie zadał pan Waldemarowi Pawlakowi. Dlatego że ja jestem dużo bardziej dynamiczny w kontaktach z naszym koalicjantem i prowadzę bardziej dynamiczną debatę w parlamencie i komisjach sejmowych, niż dzieje się to wewnątrz rządu.

[b]PSL stracił czy zyskał na tej koalicji? [/b]

Nie chcę tego tak mierzyć, bo Polska na tym zyskała. Mimo wszystko dzięki trzem ministrom z PSL i 30 posłom Polska jest lepsza, niż gdyby nas nie było w koalicji.

[b]Poświęciliście się? [/b]

Odpowiem tak: PSL jest zbyt mało aktywne w kreowaniu własnej wizji świata. Niestety, część polityków z naszej partii nie znalazła w sobie siły i zdolności w komunikowaniu się z wyborcami.

[b]Czyli straciliście? [/b]

Bilans jest otwarty. Podliczymy na koniec kadencji.

[b]A w tym momencie? Na plusie czy na minusie? [/b]

Nasze szacunki nie są ważne. Liczy się ocena wyborcy. W kampanii prezydenckiej startował nasz lider. Gdyby oceniać skuteczność polityki wynikami wyborczymi – a to dobra forma oceny – to nasz wynik, delikatnie mówiąc, nie jest najlepszy. Ocena społeczna z 20 czerwca wicepremiera i lidera PSL wyszła, jak wyszła. I dlatego musimy to zmienić. Nie dla siebie i własnych mandatów. Dla Polski. Dla lepszej i skuteczniejszej demokracji.

[b]Czy po następnych wyborach PSL będzie w Sejmie?

Janusz Piechociński, poseł PSL:[/b] Z pewnością. Będzie. Co do tego jestem przekonany. Ale jest pytanie, jak liczna będzie nasza reprezentacja i jakie będzie otoczenie polityczne.

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej