– Hasła rozdziału państwa od Kościoła, usunięcia krzyży z miejsc publicznych czy religii ze szkół łatwo się rzuca na konferencjach w Warszawie – mówi podlaski samorządowiec, długoletni członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – Sprawując władzę w samorządzie, gdzie każdy każdego dobrze zna, trzeba umieć pogodzić interesy państwa i Kościoła. Nie chcemy sobie tworzyć lokalnego piekiełka.
Na pewno nie tworzy go SLD-owski prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. Niedawno na przykład nakłaniał radnych popierających go ugrupowań, by głosowali za użyczeniem parafii katedralnej miejskiej działki, na której ma powstać kaplica. Uchwałę przyjęto w zeszłym tygodniu.
O bliskich kontaktach Ferenca z biskupem rzeszowskim Kazimierzem Górnym i proboszczem parafii katedralnej ks. prałatem Stanisławem Macem w mieście krążą legendy. – My, samorządowcy z różnych opcji, czasem spotykamy się u biskupa, ale zasiąść do stołu możemy dopiero, gdy zjawi się Ferenc – opowiada radny PiS.
Na wniosek prezydenta w tym roku ordynariusz rzeszowski został honorowym obywatelem miasta.
– W salach magistratu wiszą krzyże i dokąd w mieście rządzić będzie lewica, nikt ich nie tknie – zapewnia bliski współpracownik Ferenca.