– Nowa ustawa medialna spowoduje, że cofniemy się do ery prehistorycznej Internetu, do momentu, kiedy będziemy się mogli posługiwać wyłącznie tekstem – mówił wczoraj na konferencji Jarosław Sobolewski, dyrektor generalny Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji ma dziś przyjąć Senat. Ale nowela budzi ostry sprzeciw internautów i przedsiębiorców. – To oczywisty bubel prawny. Rząd tłumaczy się koniecznością implementacji dyrektywy unijnej (o usługach medialnych – red.), ale chce wprowadzić przepisy mające de facto koncesjonować publikacje wideo w sieci, co jest sprzeczne z unijną dyrektywą – zarzuca Borys Musielak, ekspert OSmedia.
– W polityce rządu widać sprzeczność. Przyjmuje strategię rozwoju społeczeństwa informacyjnego, która zakłada promowanie większej aktywności w sieci. A jednocześnie proponuje rozwiązania, które mogą tę aktywność w znacznym stopnu ograniczyć – wtóruje mu dr Maria Nowina-Konopka, specjalistka ds. demokracji w sieci.
Obrońcy ustawy podnoszą inne argumenty. – Internet w Polsce to ciągle Dziki Zachód. O ile na początku taka pełna wolność była wskazana, o tyle teraz jakaś forma regulacji jest potrzebna – przekonuje Jacek Żakowski, publicysta „Polityki". – Ograniczenie anonimowości w sieci jest koniecznością. Może to pomóc uzdrowić debatę, która się dziś toczy w Internecie i polega głównie na obrzucaniu się wyzwiskami i obelgami.
Nowelizacja ustawy o rtv nakłada na działających w Polsce właścicieli serwisów internetowych, na których udostępniane są filmy wideo, obowiązek rejestracji w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Rada, której członków wybierają Sejm, Senat i prezydent, będzie mogła odmówić rejestracji serwisu, a nawet wykreślić go z rejestru.