Cztery słowa, a jak wiele treści

Wulgaryzmy to już nie tylko „przecinki", zyskują coraz więcej znaczeń – twierdzą badacze z Wrocławia i Łodzi

Publikacja: 17.04.2011 20:17

Cztery słowa, a jak wiele treści

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

A niech mnie ch...! – mówi ktoś zaskoczony. – W ogóle przystojny, zaje..., k..., koleś – stwierdzają koleżanki, które zobaczyły interesującego chłopaka.

Z kolei kiedy ktoś się zdziwi tym, co powiedział rozmówca, pyta: – Powiedz mi, jaką pokrętną logiką żeś do k... nędzy do tego doszedł?

Natomiast kiedy zwraca znajomemu uwagę, powie: – Straszny z ciebie ch... Jak możesz się tak zachowywać?

Te oraz inne zdania z czterema słowami – dwoma rzeczownikami: k..., ch..., oraz dwoma czasownikami: jeb... i pier..., zawiera dostępny od niedawna "Słownik polszczyzny rzeczywistej".

Zachwyt, pogarda  i groźba

Wykładowcy i studenci z uniwersytetów Łódzkiego oraz Wrocławskiego zebrali 320 zwrotów, które zawierały te cztery przekleństwa. I okazało się, że jedno może mieć nawet 47 funkcji komunikacyjnych. Na przykład k... wyraża zachwyt, dezaprobatę, pogardę lub groźbę.

Nie są to już tylko przecinki czy wypełniacze. – Te słowa zastępują po prostu inne, których moglibyśmy użyć w danej sytuacji – twierdzi dr Michał Grech, językoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, jeden z członków zespołu badawczego.

Niech czytelnicy  ocenią

Materiał zaczerpnęli z obserwacji. Przez pół roku chodzili po mieście i notowali wypowiedzi różnych osób. Ale nie tylko. Pomocny okazał się również Internet. – Odkryliśmy je na przykład w filmikach zamieszczanych na YouTubie – dodaje  dr Grech.

Jak zaznaczają twórcy słownika, pokazuje on, że język polski ubożeje. – Skoro można wyrazić wszystko za pomocą czterech słów, to może czas zacząć się niepokoić – zastanawia się Grech.

Mariusz Wszołek z Uniwersytetu Wrocławskiego zaznacza jednak, że ich praca nie była po to, żeby kogoś oceniać.

– Pokazujemy tylko zjawisko, a czytelnicy naszego słownika sami muszą stwierdzić, czy to jest pozytywne czy negatywne – podkreśla Wszołek. – Chcieliśmy pokazać, jak bardzo jesteśmy kreatywni w tworzeniu nowych znaczeń słów. Polacy są w tym zakresie bardzo pomysłowi. Używają języka jak plasteliny.

To, że Polacy, a zwłaszcza młodzi, są kreatywni udowodnił już w serii "Słowników najmłodszej polszczyzny" Bartek Chaciński.

Można było w nich znaleźć zarówno nowe słowa, np. rozkmina, jak i takie, które zyskały nowe znaczenie, np. grubo. Pokazywał on, że młodzież czerpie inspirację z filmów, telewizji czy kultury hiphopowej.

A skąd pomysły biorą ludzie mówiący tak, jak to pokazuje "Słownik polszczyzny rzeczywistej"?

– Na początku nasza hipoteza była taka, że przeklinają określone środowiska. W trakcie obserwacji okazało się, że nawet w gronie intelektualistów używa się tego typu słów – zaznacza Wszołek.

– Ludzie przeklinają coraz częściej, i to jest smutny fakt. Jednak przyczyn tego zjawiska nie umiem wytłumaczyć – mówi językoznawca prof. Jan Miodek.

Fakt, że przeklinanie Polakom spowszedniało i nie robi na nich wrażenia, pokazują wyniki sondażu CBOS z 2007 r. (przeprowadzonego na grupie 946 osób).

Wtedy 67 proc. badanych przyznało, że bardzo często styka się z wulgaryzmami i przekleństwami.

62 proc. stwierdziło, że używa przekleństw pod wpływem silnych emocji – zarówno negatywnych, jak i pozytywnych.

Czyli na przykład – jak podaje "Słownik polszczyzny rzeczywistej" – w sklepie, kiedy cieszą się, że zapłacili mniej niż zwykle i mówią: – Zakur... Tak powinno być!

– Ja nie przeklinam, ale mojemu mężowi to się zdarza, na przykład kiedy zdenerwuje się za kierownicą. Zawsze wtedy go strofuję – podkreśla Małgorzata Paliwoda, która zajmuje się handlem nieruchomościami.

Wyraz na "k..."  w tramwaju

– Zdarza mi się przeklinać. Jednak staram się to robić tylko, kiedy jest to śmieszne albo jest cytatem. Najczęściej w gronie osób, które dobrze znam – mówi Kuba Kłosiński, student Uniwersytetu Warszawskiego.  – Przekleństwa to element każdego języka i nie ma co udawać, że nie istnieją.

Podobnego zdania jest Wszołek: – Przekleństwa weszły do przestrzeni publicznej. Nie ma już problemu z tym, żeby powiedzieć słowo na k... w tramwaju czy urzędzie.

– Kiedy byłem chłopcem,  szczytem wszystkiego było powiedzieć "kurde" albo "kurde balans" – wspomina prof. Miodek. – Nawet gdy zdarzyło się czasem przekląć, to już na pewno żaden z nas nie ośmieliłby się tak powiedzieć przy dziewczynie. Dzisiaj mówimy w miejscach publicznych i nie ma żadnego znaczenia, czy to chłopak czy dziewczyna.

– Kobiety, niestety, czasami klną nawet dużo gorzej niż mężczyźni – dodaje Kłosiński.

Co na to "Słownik polszczyzny rzeczywistej"? "Gdybym był chamem, to bym powiedział "wypier...", a nie "do widzenia".

A niech mnie ch...! – mówi ktoś zaskoczony. – W ogóle przystojny, zaje..., k..., koleś – stwierdzają koleżanki, które zobaczyły interesującego chłopaka.

Z kolei kiedy ktoś się zdziwi tym, co powiedział rozmówca, pyta: – Powiedz mi, jaką pokrętną logiką żeś do k... nędzy do tego doszedł?

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo