I teraz Łukasz Warzecha w „Fakcie" może sobie dworować, że „bieganie po parku zamiast walki choćby o oddalenie groźby pakietu klimatycznego (och biedny ten czytelnik „F", że musi się w takie rzeczy wgryzać) — jakie to Tuskowe", i zachwyca się ripostą szefa SLD: — „Trzeba mieć w głowie a nie w nogach".
To prawda, że wciąż pokutuje XIX w. przesąd, że jak ktoś jest silny fizycznie i zdrowy, to jest też mądry i uczciwy, faktem jest jednak, że ruch to zdrowie. Jak PR premiera mógł o tym zapomnieć?
Właśnie poniedziałkowa „Gazeta Wyborcza" sporządziła swego rodzaju raport (pod patronatem Ministerstwa Sportu) — „Polska Biega". Czytamy, że mamy w Polsce 616 biegów, w tym roku nawet odrobinę więcej, najwyższy stopień „biegopasji" (określenie MD) odnotowano w woj. lubuskim. 233 biegi zorganizowały samorządy, 159 szkoły, 8 zakłady karne, i ani słowa o biegającym premierze. A mogła być to ogromna wartość dodana w tym przedsięwzięciu, z pożytkiem dla biegającej Polski, a nie tylko dla Napieralskiego.