Zachowanie ministra Sikorskiego, jego notę do Watykanu w sprawie wypowiedzi o. Rydzyka, poniedziałkowa prasa ocenia dość podobne — plasuje ją w okolicach groteski.
— Od kilku dni można odnieść wrażenie, że w Polsce nie ma ważniejszego problemu niż wypowiedziane w Brukseli słowa o. Tadeusza Rydzyka — pisze Michał Szułdrzyński w „Rzeczpospolitej" („Dziwaczna reakcja na dziwne słowa"). — Toruńskiego zakonnika można krytykować, można pokazywać niestosowność jego uwag i ubolewać, że padły za granicą, ale trzeba powiedzieć sobie jasno: na tym m.in. polegają demokracja i wolność słowa, że każdy – jeśli nie łamie prawa – może wygłaszać nawet najbardziej skrajne i godne pożałowania opinie. Czy od tej pory przed wyjazdem na zagraniczne wykłady trzeba się będzie ubiegać o akceptację ich treści w MSZ? Kto będzie decydował, jakie poglądy można wygłaszać, a jakich nie należy — teraz już chyba ironizuje publicysta „Rz", i pyta czy działanie szefa MSZ nie jest twórczym rozwinięciem zapowiedzi premiera Tuska sprzed dwóch tygodni, że Platforma nie będzie klękać przed księżmi?
Oto odpowiedź Ludwika Dorna, byłego marszałka Sejmu, z prasy elektronicznej. — Nie przyszło mi do głowy, że Rzeczpospolita Polska może wystosować do Stolicy Apostolskiej notę dyplomatyczną z powodu wypowiedzi zakonnika, sądziłem raczej, że „mocno infantylny p. minister Sikorski wyszedł przed szereg". Dlaczego premier Tusk i minister Sikorski to robią ? Zdaniem Dorna, ośrodek kierowniczy w PO uznał, że dla wyniku wyborczego i sytuacji powyborczej najważniejsza jest rywalizacja między PO a SLD o dwie grupy elektoratu: stary, antyklerykalny postubecki oraz młodszy przeciwników krzyża sprzed Pałacem Prezydenckiego.
A więc wybory.
„Nasz Dziennik" cytuje ks. prof. Józefa Krukowskiego z KUL, według którego rząd angażując aparat państwowy do politycznej walki z dyrektorem Radia Maryja, próbuje włączyć papieża do politycznej i ideologicznej rozgrywki. Ks. Krukowski nie słyszał, żeby za wypowiedzi duchownego była podejmowana interwencja dyplomatyczna, na dodatek o. Rydzyk w Brukseli nie wypowiadał się w sprawie związanej bezpośrednio z podległością Stolicy Apostolskiej, lecz jako obywatel RP. Może to przypominać politykę Lenina, który po rewolucji październikowej wprowadził zasadę, że duchowni nie mają praw politycznych („Sikorski wygłupił się z notą".