Karolina Wigura: Prowadzi pan „Rzeczpospolitą" od czterech lat. W tym czasie przekształcił ją pan w gazetę prawicowo-centrową, z naciskiem na ten pierwszy przymiotnik. Jak prowadzi się panu tak sprofilowaną gazetę w dobie zaniku ideologii?
Całą rozmowę czytaj w Kulturze Liberalnej
Paweł Lisicki:
Wolałbym uniknąć sformułowania „gazeta prawicowa", a posługiwać się określeniem „konserwatywno-liberalna". W polskim przypadku określenie „prawicowa" kojarzy się z pewną partyjnością, miejscem na scenie politycznej, a nie ideowej. Gazety zaś, w moim przekonaniu, nie powinny się angażować po stronie takiej czy innej partii; mogą występować w obronie idei czy szerszego projektu. Rzecz druga jest taka, że mam wątpliwości, czy ów ideologiczny podział istotnie zanika. Weźmy kilka kwestii, istotnych w polskiej debacie publicznej. Ostatnio mieliśmy na przykład do czynienia z dyskusją o parytetach. To spór między tymi, którzy uważają, że państwo powinno wspierać obecność kobiet w życiu publicznym, a tymi, którzy przekonują, że najważniejszym kryterium uczestnictwa w życiu publicznym są własne dokonania i zasługi, a ingerencja państwa jest niepożądana. Inny przykład: debata o ustawie przyznającej szczególne prawa pracownikom socjalnym, którzy będą mogli nawet bez wcześniejszej zgody sądu odbierać dzieci rodzicom w sytuacji skrajnej biedy. Znów jest to spór o granice ingerencji państwa. Oba jako żywo są ideologiczne. Chyba, żebyśmy powiedzieli, że zanik ideologii polega na tym, że oto nie widać dziś wielkich projektów ideologicznych, które miałyby kompletnie przeformułować społeczeństwo. A jednak w Hiszpanii od kilku lat José Zapatero przeprowadza bardzo radykalny lewicowy projekt ideowy. Na Węgrzech mamy z kolei prawicowy projekt Wiktora Orbana, a w nim między innymi zaostrzenie prawa dotyczącego aborcji czy wprowadzenie do konstytucji odniesienia do chrześcijaństwa. Jeśli w czymś się zgadzam, gdy chodzi o twierdzenie o końcu epoki ideologii, to tylko w tym, że nie mamy dziś do czynienia z masowymi ruchami radykalnymi, posługującymi się przemocą.