Zamek, którego nie było

Nie wszyscy pamiętają, że jeszcze 30 lat po wojnie Zamek Królewski nie istniał. Całkowicie zniszczony w czasie bombardowań i powstania pojawił się na staromiejskiej skarpie dopiero w 1984 r.

Publikacja: 30.01.2012 13:31

Zamek, którego nie było

Foto: ROL

To był zwykły dzień, ale dla wielu oznaczał początek czegoś bardzo ważnego i od dawna oczekiwanego. – Kiedy w radiu Gierek powiedział, że zapadła decyzja odbudowy zamku, złapałam córkę, która miała wtedy z sześć lat, i pojechałyśmy pod fragment ściany z oknem Żeromskiego. Zrobiłam jej zdjęcie i obiecałam, że ślubne będzie miała już w odbudowanym gmachu. Dziecko patrzyło na mnie jak na raroga, ale los pozwolił tę deklarację spełnić –  wspomina Danuta Godlewska, która jako jedna z pierwszych zareagowała na wieść o otwartej właśnie wystawie „Zniszczenie i odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie". – To dla ludzi z mojego pokolenia ważna część życia – podkreśla.

Architekt Irena Oborska, której zawodowe doświadczenia sprzęgły się z odbudową monarszej siedziby, pielęgnuje w pamięci rozmowę, która odbyła się na przełomie lat 1970 i 1971. – Jeszcze przed posiedzeniem Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego zadzwonił inżynier Lasota, zastępca naczelnego architekta stolicy, żebym przyniosła dokumentację, bo pojawiły się dobre wieści w sprawie zamku.

Niedługo potem, w czwartek 21 stycznia 1971 r., „Życie Warszawy" obwieściło na pierwszej stronie: „Zamek w Warszawie – będzie odbudowany".

Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie wystosował apel:

„Rodacy! Polki i Polacy w kraju i na obczyźnie! Warszawiacy żyjący w odrodzonej stolicy! Warszawiacy rozsiani po całej Polsce! Warszawiacy mieszkający w różnych krajach świata! Zamek Królewski będzie odbudowany. Podniesiemy go z ruin wspólnym, narodowym wysiłkiem. W tym wielkim dziele nie może zabraknąć nikogo, kto czuje i myśli po polsku...".

– Włączyła się w odbudowę cała Polska i był to okres chyba największego entuzjazmu, euforii, jaki pamiętam – kontynuuje Oborska. – Od początku zrobiliśmy założenie, że zamek będzie wyposażony bardzo nowocześnie, ale nie można zapominać, że to, co w tej  chwili wydaje się nam oczywiste, zrozumiałe i łatwe do osiągnięcia, wtedy często znajdowało się w powijakach. Nawet nie mogliśmy zakupić dobrych materiałów izolacyjnych. Tylko dzięki ofiarności ludzi, szczególnie dzięki datkom dolarowym, można było kupić m.in. urządzenie do klimatyzacji.

Euforia, oddanie sprawie i szczodrość nadały pracom tempa. Sześć lat od ich rozpoczęcia, najbardziej zasłużony dla przywrócenia królewskiej siedziby Warszawie i Polsce, pierwszy jej dyrektor prof. Stanisław Lorentz zanotował: „Gdy zainaugurowaliśmy odbudowę, byliśmy głęboko wzruszeni. Przypomniały się nam czasy, gdy we wrześniu 1939 r. ratowaliśmy płonący zamek, gdy wywoziliśmy wszystko, co cenniejsze, do podziemi Muzeum Narodowego, gdy później wycinaliśmy arabeskowe malowidła ścienne, próbki z detali architektonicznych i rzeźbiarskich każdej z sal historycznych, wszystko po to, by kiedyś móc zamek jak najwierniej zrekonstruować. Byliśmy pewni, że ta chwila nadejdzie. Gdy w lipcu 1974 r. z Wieży Zygmuntowskiej Zamku, odbudowanego już w stanie surowym, usłyszeliśmy wybijane na zegarze zamkowym godziny i kwadranse, mieliśmy poczucie, że Zamek Królewski już ożył".

Jednak zanim ożył, musiał zginąć i jego agonia rozegrała się w dwóch aktach.

Kraj
Pałac Prezydencki: Czy media społecznościowe zdominują kampanię prezydencką 2025 roku?
Kraj
Nowej nadziei na nowy rok
Kraj
Ukraina: Były redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita” Grzegorz Gauden odznaczony „Za odwagę intelektualną”
Kraj
Życzenia świąteczne od „Rzeczpospolitej”: Bóg się nam rodzi!
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Kraj
„Gaude Mater Polonia” nie wróci do nas szybko
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego