Przewlekłe areszty wydobywcze to wciąż podstawowe narzędzie wielu prokuratorów w śledztwach przeciw przedsiębiorcom. Za takie działania nie grozą im konsekwencje. Przekonał się o tym Piotr Zaleski.
Jego dramatem i walką o sprawiedliwość zajęli się dziennikarze „Rz" i Polsatu z programu „Państwo w państwie".
Za dobrze pracował
Piotr Zaleski był właścicielem kantoru Conti. We wrześniu 1995 r. do jego firmy na polecenie prokuratury wpadła brygada antyterrorystyczna. Prokurator Roman Paszkiewicz postawił mu i jego wspólnikowi Amilkarowi Nowakowi zarzut prania brudnych pieniędzy. Powodem był fakt, że obroty jego kantoru kilkakrotnie przekraczały te u konkurencyjnych firm. Paszkiewicz uznał to za dowód, iż współpracują z mafią.
Prokuratura zabezpieczyła też pieniądze znalezione w jego kantorze – równowartość ok. 3 mln zł. W efekcie firma nie miała z czego spłacić zobowiązań. Sam Zaleski na 157 dni trafił do Aresztu Śledczego w Braniewie.
Proces Zaleskiego zaczął się w 2001 roku. W 2004 r. Zaleski był oczyszczony z zarzutów.