Kolejny raz ekstremiści z lewej strony podżegający do przemocy wobec przeciwników politycznych mogą cieszyć się bezkarnością. – Mam wątpliwości, czy prokuratura mająca stać na straży praworządności i interesu publicznego dopełniła obowiązku – wytyka prof. Waldemar Paruch z UMCS.
O wyczynach lewicowych ekstremistów z Antify było głośno 11 listopada, gdy na ulicach Warszawy starli się z uczestnikami Marszu Niepodległości i policją.
Na przełomie roku Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła dwa śledztwa dotyczące Antify. Oba po publikacjach „Rz". W styczniu ujawniliśmy, że na stronie Antify umieszczono listę 450 nazwisk i adresów przypadkowych osób, wśród nich działacza sportowego czy pracownika muzeum na Majdanku, których określono mianem „polskich faszystów". Prokuratura i generalny inspektor ochrony danych osobowych zapowiadali zdecydowaną interwencję. Śledztwo trwa już siedem miesięcy. Efekt? Porażka organów ścigania.
– W ramach prowadzonego śledztwa nie udało się ustalić osoby, która zamieściła wpisy – przyznaje „Rz" prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
A lista „polskich faszystów" z personaliami osób wytypowanych przez lewackich bojówkarzy nadal wisi w Internecie. Wraz z wezwaniem do przemocy wobec rzekomych faszystów.