Drogie pasje dzieci

Początek roku szkolnego to czas, gdy rodzice intensywnie poszukują dla swych pociech zajęć pozalekcyjnych. Czym są: niezbędną drogą rozwoju dziecka czy „wypełniaczem czasu”? I kogo na to stać?

Publikacja: 21.09.2013 01:01

Drogie pasje dzieci

Foto: AFP

Dzieci w wieku szkolnym często zapalają się do różnych przedsięwzięć. Chodzą na zajęcia, na które chodzi ich kolega czy koleżanka. Po kilku zajęciach dochodzą jednak do wniosku, że to nie to i że chciałyby spróbować czegoś innego. Warto się na to przygotować, bo takie zachowanie jest zupełnie naturalne. Służy ono poznaniu samego siebie i

Artykuł pochodzi z tygodnika "Uważam Rze"

wypróbowaniu jak największej liczby możliwości. Dzięki temu dorastający młody człowiek ma szansę się dowiedzieć, co lubi, co mu się podoba, co go pasjonuje. Może więc zanim wykupimy półroczny karnet na balet czy judo, zapewnijmy dziecku kilka lekcji próbnych (większość ośrodków oferuje darmową pierwszą lekcję – to kusząca propozycja, ale jedno spotkanie z trenerem i grupą nie da ani nam, ani dziecku pewności, że dokonaliśmy właściwego wyboru).

Jeśli dziecko zapala się do jakichś zajęć i wytrwale w nich uczestniczy, warto je wspierać, gdyż może być to oznaką uzdolnień naszego dziecka w tym kierunku. Oczywiście, w tej pogoni za optymalnym rozwojem zdolności pociechy nie można zapomnieć, że dziecko oprócz szkoły i zajęć dodatkowych musi mieć również czas na odpoczynek, zwłaszcza w ruchu i na świeżym powietrzu, podtrzymywanie relacji z rówieśnikami, bliski i pozbawiony pośpiechu kontakt z rodzicami, a nawet – nudzenie się, leniuchowanie, rozmyślanie o niebieskich migdałach. Nie powinniśmy więc przesadzić z nadmiarem zajęć (a już na pewno nie codziennie coś innego!).

Według badania przeprowadzonego przez Homo Homini ponad połowy Polaków nie stać na zajęcia dodatkowe dla dzieci

Dla kogo ta przyjemność?

Jak czytamy na stronie dziecisawazne.pl, oferta zajęć dodatkowych jest bardzo urozmaicona: nauka języków, balet, karate, piłka nożna, basen, gra na instrumentach, nauka rysunku, garncarstwo, ceramika, kółka teatralne, zajęcia taneczne i wiele innych. Mają one niewątpliwie sporo zalet – dzięki nim dzieci mogą wzbogacać swoją wiedzę, rozwijać pasje i zainteresowania, zawierać nowe znajomości. Warto jednak pamiętać, że aby takie zajęcia miały korzystny wpływ na dziecko, trzeba zachować rozsądek i umiar w ich doborze oraz upewnić się, że dziecko chce w nich uczestniczyć i nie stanowią one dla niego zbyt dużego obciążenia. Wielu rodziców wychodzi z założenia, że niezapisanie dziecka na tego typu zajęcia jest zaniedbywaniem jego rozwoju i spowoduje, że będzie w tyle za rówieśnikami. Efekt jest taki, że już roczne dzieci uczą się języków obcych (bo przecież im wcześniej, tym lepiej), a kilkulatki po ośmiu godzinach spędzonych w przedszkolu prowadzane są na zajęcia dodatkowe. To wszystko zaś odbywa się pod szyldem stymulowania ich rozwoju, ułatwiania startu w przyszłość, odkrywania ich pasji i talentów, dania im tego, czego sami nie mieliśmy, gdy byliśmy dziećmi.

Zastanawiając się nad tym, czy wysłać dziecko na zajęcia dodatkowe, warto rozważyć, komu tak naprawdę są one potrzebne. Czy nasze dziecko wyraża chęć, żeby w nich uczestniczyć? Czy nauka gry na pianinie to coś, co rzeczywiście jest ważne dla jego rozwoju, czy jest to raczej nasza niezrealizowana potrzeba? Po kilku godzinach spędzonych w szkole fundowanie kolejnych zajęć może nie być korzystne. W tym przypadku bowiem ilość nie przekłada się na jakość. Często bowiem dzieje się tak, że dzieci, które mają za dużo zorganizowanych zajęć, są zwyczajnie przemęczone, zniechęcają się i nie są w stanie wynieść z nich tego, czego oczekiwaliby rodzice. Z czasem niechciane zajęcia mogą stać się dla dziecka źródłem stresu, co w efekcie może doprowadzić do zablokowania ciekawości, chęci do uczenia się. Warto więc słuchać tego, co mówi dziecko, obserwować, jak się zachowuje, czy wykazuje chęć uczestniczenia w tym, co dla niego zaplanujemy, czy też ociąga się, zaczyna marudzić. Fakt, że tatuś chciałby widzieć syna na zajęciach z karate, a mama córeczkę na balecie, nie oznacza, że dzieci muszą podzielać pragnienia rodziców.

Często rodzice, którzy są zapracowani i nie mają czasu na przebywanie z dzieckiem, zapewniają zajęcia dodatkowe, bo mają wtedy spokojne sumienie, że ich pociecha ma wszelkie warunki do rozwoju – jest to forma zastępczego rodzicielstwa. Jednak to tylko złudnie dobre zastępstwo, bo oprócz rozwoju intelektualnego, bardzo ważny jest rozwój emocjonalny, który nie będzie przebiegał prawidłowo bez obecności rodziców, ich zainteresowania dzieckiem, przebywania z nim. Zastępowanie więc swojej absencji zajęciami dodatkowymi nie jest dobrym rozwiązaniem dla naszych pociech.

Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb dziecka, od tego, w jaki sposób spędza czas i co tego typu zajęcia miałyby mu zapewnić. To ważne, aby dać dziecku możliwość rozwijania swoich talentów i pasji. Gdy zauważymy, że np. lubi muzykę, ma słuch i poczucie rytmu, możemy zapisać je na naukę gry na instrumencie. Czas pokaże, czy ma w tym kierunku predyspozycje i motywację, żeby je rozwijać. Powstrzymajmy się jednak przed tym, żeby zapisywać je na wiele różnych zajęć, nawet jeżeli wyraża ono chęć, by w nich uczestniczyć. Ograniczenie zajęć do dwóch tygodniowo powinno dać możliwość rozwijania pasji przy jednoczesnym zapewnieniu czasu na odpoczynek i przebywanie z rodziną.

Kto za to zapłaci?

Według danych zamieszczonych m.in. na www.to.com.pl ponad połowy Polaków nie stać na zajęcia dodatkowe dla swoich dzieci. Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Badania Opinii Homo Homini na zlecenie Fundacji „Wawel z Rodziną". Do najczęściej wybieranych zajęć dodatkowych należą języki obce – na te przedmioty decyduje się ponad 35 proc. rodziców. Kolejnymi chętnie wybieranymi zajęciami są te związane z aktywnością ruchową – wskazało tak prawie 22 proc. respondentów. Niespełna 15 proc. badanych chciałoby, aby ich dzieci dodatkowo uczestniczyły w zajęciach kulturalnych, takich jak plastyka czy muzyka. Przeszło 45 proc. ankietowanych w województwie mazowieckim uważa, że szkoła w niewielkim stopniu przygotowuje dzieci do wejścia w dorosłość. Szanse na poprawę tego stanu rzeczy respondenci widzą w zajęciach dodatkowych. Niestety, aż 50 proc. badanych nie pośle swoich podopiecznych na dodatkowe zajęcia w tym roku szkolnym. Powodem jest brak funduszy.

– Kilka lat temu zdecydowaliśmy, że nie chcemy być darczyńcami, a tymi, którzy dają wędkę, ponieważ uważamy, że dawanie pieniędzy rozleniwia. Poprzez finansowanie dodatkowych zajęć pozalekcyjnych dla dzieci chcemy dać im możliwość rozwijania talentów – komentuje wyniki Tomasz Schimscheiner, prezes Fundacji „Wawel z Rodziną". I dodaje

– Nie chcę mówić, że dajemy równy start dla wszystkich, ponieważ nie jest to możliwe. Myślę, że aby być lepszym od innych, trzeba rozwijać przede wszystkim swoje mocne strony, a nie starać się niejako doganiać w tych dziedzinach, w których odstajemy. Z pomocy naszej fundacji korzystają zarówno placówki opiekuńczo-wychowawcze, jak i rodziny, które chciałyby posyłać swoje dzieci na zajęcia dodatkowe, ale ich status materialny na to nie pozwala .

No właśnie. Bo czym innym są darmowe zajęcia dodatkowe przeprowadzane w szkole przez nauczycieli (wszelkie kółka zainteresowań, na które mogą uczęszczać dzieci uzdolnione w danej dziedzinie – niestety, liczba takich zajęć jest ograniczona, a często rówieśnikom z różnych klas dwuzmianowy plan lekcji uniemożliwia uczestnictwo w takich zajęciach). Czym innym zaś są zajęcia organizowane przez prywatne firmy. W najlepszej sytuacji są takie instytucje, którym uda się podpisać umowę z dyrekcją szkoły na korzystanie z sal, pomieszczeń czy boisk w obrębie szkoły. Często wystarczy, że dziecko po lekcjach poczeka godzinę czy dwie w świetlicy czy bibliotece, by móc wziąć udział np. w zajęciach muzycznych (a do wyboru mogą mieć naukę gry na gitarze, flecie, perkusji, keyboardzie, fortepianie), lekcji chińskiego (coraz popularniejsze, choć drogie – w Warszawie nawet do 50 zł za godzinne spotkanie z lektorem) czy treningu piłki nożnej.

Jeden z ośrodków sportowych na plakatach rozwieszonych na terenie warszawskiej szkoły podstawowej chwali się tym, że zapewnia: „profesjonalne szkolenie, wysoko wykwalifikowaną kadrę, atrakcyjne, dynamiczne treningi dobrane do wieku i możliwości dziecka, bliskość bazy treningowej – na terenie szkoły, turnieje, obozy i imprezy sportowe". Wystarczy tylko zadzwonić do wybranego trenera (podane są telefony komórkowe) i zapisać dziecko na dogodny termin. Zajęcia zwykle odbywają się popołudniami, dwa razy w tygodniu. Niestety, coraz mniejszą liczbę rodziców stać na skorzystanie z takich zajęć (zwłaszcza gdy mają więcej niż jedno dziecko, a przecież każde chciałoby rozwijać swoje zainteresowania...). Miesięczny koszt takich zajęć to ok. 80–100 zł. Pozornie niewiele, ale trzeba jeszcze do tego doliczyć kupno odpowiedniego sprzętu czy stroju sportowego. Poza tym takie grupy często wyjeżdżają na dodatkowe zgrupowania, turnieje – co kosztuje kolejne kilkadziesiąt czy kilkaset złotych. Jeśli będzie jechała cała grupa, to jak odmówimy własnemu dziecku?

Ile kosztuje nauka angielskiego?

Najczęściej więc decydujemy się na posłanie dziecka na dodatkowe lekcje z języków obcych. Zwykle jest to angielski – mimo że dzieci uczą się tego języka od pierwszej klasy szkoły podstawowej. By dać dziecku szansę na jak najlepsze opanowanie angielskiego, słono za to płacimy. Albo decydujemy się na indywidualne lekcje z lektorem, co kosztuje kilkadziesiąt złotych za godzinę, albo wybieramy jedną ze szkół językowych.

Ile to kosztuje? W jednej z placówek miesięczna opłata za jedno dziecko wynosi 240 zł (za 75-minutowe lekcje dwa razy w tygodniu). Jeśli chcemy, by dziecko było odbierane ze szkoły podstawowej, przyprowadzane na angielski, a następnie odprowadzane na świetlicę szkolną (bo przecież w ciągu dnia dorośli są w pracy), musimy się liczyć z dodatkową opłatą semestralną w wysokości 150 zł. Ponadto trzeba doliczyć koszt podręczników (zestaw na jeden semestr: 120–150 zł). Jeśli wniesiemy czesne za cały semestr z góry, dostaniemy zniżkę (1100 zł za semestr). Łączna kwota to około 1400 zł. To są już bardzo poważne koszta – więcej, niż wynosi ulga na jedno dziecko w rocznym rozliczeniu PIT.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo