Najczęściej przedstawiają zaświadczenia, z których wynika, że mają stałą posadę i zarabiają wystarczająco dużo, by otrzymać kredyt. Później się okazuje, że dokument był sfałszowany, firma nie istnieje, a kredytobiorca to bezrobotny. Po 2013 r., kiedy nastąpił spadek, w 2014 r. oszustw kredytowych przybyło. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że ich liczba wzrosła o jedną piątą.
– Nastąpił rozwój rynku pożyczkowego, przybyło instytucji finansowych, które w pogoni za klientem obniżają standardy wymagane do uzyskania kredytu – uważa Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
O ile w 2013 roku było 6637 stwierdzonych oszustw kredytowych ujawnionych przez policję, o tyle w roku ubiegłym – 7968, czyli o 1331 więcej. W tej grupie przestępstw są zarówno wyłudzenia kredytów z banków (zdarza się to zdecydowanie rzadziej), jak i pożyczek z najróżniejszych parabanków oraz firm oferujących tzw. chwilówki.
Funkcjonariusze zajmujący się ściganiem przestępczości gospodarczej twierdzą, że zauważalny jest nowy trend: więcej jest drobnych wyłudzeń, w tym z firm oferujących pożyczki przez internet, a rzadziej tym procederem zajmują się nastawione na duże zyski zorganizowane grupy przestępcze.
– Gangi, które żyją z przestępczości ekonomicznej, przestawiły się na wyłudzenia VAT przynoszące im większe zyski. Tak zwane słupy, czyli podstawione osoby, które biorą na swoje nazwisko pożyczki, żądają dziś większych sum za fatygę – zaznacza jeden z policjantów.
Jednak nawet działający w pojedynkę oszuści wyłudzają znaczące sumy.
W Opolu 44-latek oskubał bank z 400 tys. zł. Wpadł, próbując zgarnąć kolejne 100 tys.