Francja boi się Czecha

Dziennikarze „Le Monde” chcą współdecydować o tym, kto kupi ich gazetę.

Aktualizacja: 17.09.2019 06:22 Publikacja: 15.09.2019 18:34

Daniel Křetinsky ma już udziały w „Elle” i „Marianne”

Daniel Křetinsky ma już udziały w „Elle” i „Marianne”

Foto: afp

Dla wielu Polaków postawa zespołu bodaj najbardziej prestiżowego francuskiego dziennika może wydawać się niezrozumiała. Po 1989 r. ogromna część polskich gazet i tygodników, ale także stacji telewizyjnych i radiowych oraz największych portali internetowych została przejęta przez zachodnie koncerny medialne, głównie niemieckie i amerykańskie.

Dziennikarze nie mieli na to żadnego wpływu, a próby jakiegoś uregulowania tego zjawiska były i są w Berlinie, Paryżu czy Brukseli jednoznacznie uznawane za zamach na wolność mediów w Polsce.

Jednak gdy we Francji doszło do odwrócenia tej sytuacji – bo to inwestor z Europy Środkowej występuje w roli kupującego – postawa francuskich i, szerzej, zachodnich elit zmieniła się o 180 stopni.

Adam Michnik popiera dziennikarzy

W piątek 500 intelektualistów podpisało się pod wcześniejszym apelem 450 dziennikarzy „Le Monde”, którzy domagają się od czeskiego miliardera Daniela Křetinsky’ego współudziału w decydowaniu o strukturze własnościowej pisma. Wśród sygnatariuszy można znaleźć przedstawicieli absolutnej elity kraju, ale także, szerzej, zachodniej Europy.

Przeczytaj też: PiS chce „uregulować” zawód dziennikarza

Czy Czech kupi „Le Monde”. Francja się boi

Znalazły się tu podpisy filozofa Jurgena Habermasa, byłego ministra ochrony środowiska, charyzmatycznego producenta filmowego Nicolasa Hulot, gwiazdy architektury Renzo Piano, pisarza Salmana Rushdiego, historyka Timothy’ego Snydera, intelektualisty, który wylansował Emmanuela Macrona, Jacques’a Attaliego.

Sygnatariuszami listu są też Adam Michnik oraz Lech Wałęsa – a obok nich zbiegły do Moskwy były pracownik CIA Edward Snowden.

Křetinsky wywołuje coraz większe zaniepokojenie we Francji, odkąd zaczął przejmować kolejne, zwykle będące w miernej kondycji, media. W jego portfelu znajduje się już kultowy tytuł prasy kobiecej „Elle” i jeden z najbardziej poczytnych tygodników politycznych kraju „Marianne”.

Teraz jednak miliarder, który dorobił się głównie na inwestycjach w czeską energetykę, jest u progu przejęcia – wraz z francuskim bankierem Matthieu Pigasse’em – 60 proc. kapitału spółki, która poza „Le Monde” wydaje także czołowy lewicowy tygodnik „L’Obs” czy jego katolicki odpowiednik „La Vie”. Obecna sytuacja to wynik szeregu zbiegów okoliczności, w tym śmierci w 2017 r. dotychczasowego większościowego właściciela pisma, francuskiego przemysłowca Pierre’a Bergego, a także kłopotów hiszpańskiej grupy Prisa (właściciela m.in. lewicowego dziennika „El Pais”), do której należała jedna piąta akcji „Le Monde”.

Miliarder inwestujący wbrew modzie

Křetinsky od dawna jest znany ze strategii kupowania aktywów „pod prąd”: inwestowania w firmy, które, zdawałoby się, nie mają przyszłości. W samej Francji, kraju, w którego kulturze jest zakochany, kupił na tej zasadzie elektrownie węglowe w Gardanne i Saint Avold – choć zgodnie z prawem mają one zostać zamknięte w 2021 r. Czech wierzy jednak, że z powodu wygaszania francuskiego programu jądrowego i po tej dacie kraj nie będzie mógł się obejść bez prądu pochodzącego ze spalania węgla.

Na podobnej zasadzie Křetinsky kupił niedawno niemal 5 proc. udziałów w sieci dystrybucji Casino, właściciela m.in. sklepów Monoprix. Choć spółka jest zadłużona po uszy, inwestorzy giełdowi przyjęli tę decyzję z entuzjazmem. Pamiętali bowiem fatalny los niemieckiej grupy Metro po tym, jak odrzuciła projekt przejęcia przez Czecha 17 proc. akcji spółki i jej dogłębnej restrukturyzacji.

– Oczywiście trzeba iść w kierunku cyfryzacji. Ale ja wciąż wierzę w prasę pisaną, jej wpływ na życie społeczne i polityczne – tłumaczył 44-letni inwestor swoje plany związane z „Le Monde”.

Kto nie chce niezależności

Ale dziennikarze pisma nie wierzą w taką motywację. Ich zdaniem stawką sporu z Křetinskim jest ni mniej, ni więcej tylko „niezależność wydawnicza”.

„»Le Monde« znalazł się w wyjątkowym momencie. Po raz pierwszy w swojej historii mógłby zostać zmuszony do przyjęcia nowego udziałowca bez konsultacji z redakcją. Zgoda na przyznanie w tej sprawie prawa współdecydowania zespołowi redakcyjnemu byłabym punktem wyjścia dla poznania realnych intencji pana Křetinsky’ego. To byłby także pierwszy sygnał, że przemysłowiec rozumie specyfikę grupy »Le Monde«” – napisali sygnatariusze listu dziennikarzy do czeskiego przedsiębiorcy.

W opublikowanym kilka dni temu artykule dziennik uważa zresztą, że złapał Czecha na kłamstwie. Autorzy odkryli bowiem, że wbrew temu, co mówił, w 2016 r. interesował się przejęciem udziałów w czołowym francuskim koncernie energetycznym, stawiając wówczas na wygraną w wyborach prezydenckich Alaina Juppé. Kupno „Le Monde” miałoby mu pomóc powrócić do tej transakcji.

W sobotę Matthieu Pigasse zasygnalizował, że mógłby pójść na kompromis z dziennikarzami. Zdaniem „Financial Timesa” Křetinsky odrzuca taką możliwość.

Dla wielu Polaków postawa zespołu bodaj najbardziej prestiżowego francuskiego dziennika może wydawać się niezrozumiała. Po 1989 r. ogromna część polskich gazet i tygodników, ale także stacji telewizyjnych i radiowych oraz największych portali internetowych została przejęta przez zachodnie koncerny medialne, głównie niemieckie i amerykańskie.

Dziennikarze nie mieli na to żadnego wpływu, a próby jakiegoś uregulowania tego zjawiska były i są w Berlinie, Paryżu czy Brukseli jednoznacznie uznawane za zamach na wolność mediów w Polsce.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?