Gdyby nie Oni... Papieże wielkiej zmiany

O dwóch przełomowych pontyfikatach pisze Bogusław Chrabota

Publikacja: 18.04.2014 01:58

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Jan XXIII i Jan Paweł II. Jakże pozornie przeciwni ludzie, jak odległe osoby. Pierwszy, „Proboszcz Pana Boga", uśmiecha się gdzieś z odmętów przeszłości, drugi – Papież Polak, Ojciec Pokolenia, Patron naszej polskiej epoki.

A jednak tak sobie bliscy, tak nierozerwalni, co z całą jaskrawością widać dopiero dziś, w przededniu kanonizacji. Obaj w jakimś przedziwnym szczycie człowieczeństwa, a może po prostu coraz czytelniejsi na progu świętości?

Dla mojego pokolenia Jan XXIII był bardziej legendą niż człowiekiem z krwi i kości. Umarł w 1963 roku, zanim papiestwo z jego przesłaniem weszło w nurt popkultury. Na zdjęciach widzimy go wciąż w tiarze, która w epoce JPII była niemal średniowiecznym anachronizmem. A różnica między śmiercią pierwszego a pontyfikatem drugiego – ledwie 15 lat.

Nie bywał między ludźmi tak jak papież z Polski, nie unosił w górę dzieci, nie przyjmował roztańczonych pielgrzymów w strojach narodowych podczas publicznych nabożeństw w krajach całego świata. Ale przecież przygotował to wszystko, dał solidny podkład reformującemu się Kościołowi; kapłan twarzą do wiernych, liturgia w języku narodowym.

Jak wyglądałaby misja Wielkiego Polaka, gdyby nie reformy zainicjowane przez Jana XXIII? Jako pierwszy papież od prawie stu lat wybrał się oficjalnie poza Watykan. Podjął dialog ekumeniczny. Otwarł się na świat, zapoczątkował sobór, otworzył drzwi do Watykanu takim ludziom jak Karol Wojtyła. A jednak kiedy ten ostatni rozpoczął swoją przemowę z papieskiego okna w Watykanie 16 października 1978 roku, świat zamarł.

– Kim jest ten człowiek zza kurtyny? Jakie przesłanie z sobą niesie? Jak odmieni Kościół? Pamiętam euforię tego dnia w szarych, komunistycznych blokach Nowej Huty. Ludzie się ściskali, dzieci skakały, bijąc radośnie brawo. Oto nasz duszpasterz, którego widywaliśmy na co dzień, człowiek siły, rozsądku i uśmiechu zostaje papieżem.

Jeszcze niedawno w strugach deszczu konsekrował Arkę Pana. Byliśmy tam wszyscy. Czy w poczuciu zbliżających się dni chwały? Wątpię, choć pół miliona wiernych przeciw marksistowskiemu państwu robiło wrażenie. Oto Wojtyła w Watykanie. Dla nas, jego dzieci, naturalna, choć niespodziewana kolej rzeczy. Ale wielka zagadka dla świata!

Jakże inaczej się na to patrzy po 36 latach. Człowiek, który przełamał kanony. Zaniósł Chrystusowe przesłanie w odległe strony świata jak pierwsi apostołowie. Zbliżył się do ludzi, udowadniając po raz pierwszy od stuleci, że – jak Chrystus myjący stopy uczniów w Wielki Czwartek – jest człowieczym sługą, nie watykańskim suwerenem.

Dopiero dziś i tylko z perspektywy poprzedników widać, jak wielki był to pontyfikat. Jak rewolucyjny, znaczący, jak budujący nową falę przesłania Kościoła. Chrześcijaństwo zwycięskie, przełamujące granice, obecne w każdym zakątku świata, otwarte, gotowe do dialogu z Kościołami, wyznaniami, nawet dyktaturami. Chrześcijaństwo nie tylko w niej obecne, ale wręcz kształtujące pop-kulturę. Odważne, dla wielu zbyt odważne, ale niewątpliwie ofensywne, zwycięskie.

A Polska? Czym by była bez owych słów, które padły w 1979 roku w Warszawie i które wszystko zmieniły: „Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi."?

Najpierw dane nam było uwierzyć w siebie. A potem? Potem zadziało się już wszystko to, o czym uczą się dzieci w podręcznikach historii najnowszej na całym świecie. „Solidarność", stan wojenny, przetrwanie, bezkrwawa rewolucja, odbudowa państwa. Wszystko pod okiem Karola Wojtyły. Czy byłoby możliwe bez niego? Czy wydarzyłby się Wałęsa? Czy zmiękłby Jaruzelski? Czy powstałby rząd Mazowieckiego? Bez Jana Pawła II?

Nie sądzę. Zawsze przecież, nawet na największych zakrętach nieodległej historii, w chwilach najtrudniejszych patrzyło się w stronę Rzymu. On tam był i nas wspierał, samą swoją obecnością. A potem jeździliśmy do Niego. Uczestniczyliśmy w mszach papieskich. Słuchaliśmy go, jak coraz słabszy przemawiał do nas na Błoniach czy z okna przy Franciszkańskiej.

Tylko człowiek, więc musiał odejść. Nie da się zapomnieć tych chwil, tych scen. Zamęczony, zmarniały Jan Paweł II podczas ostatniej drogi krzyżowej w rzymskim Koloseum. Wypuszczający z okna białe gołębie. I zamykająca się księga podczas rzymskiego pogrzebu. To wielkie chwile. Wielkie obrazy, które są drugą tożsamością narodu. Czy pojmiemy za życia, ile znaczą? I czy zostaną w pamięci nasz wszystkich? Oby.

Kard. Nycz o Janie Pawle II: Wszyscy się zastanawiali, czy Wojtyła zrozumie Europę

Jan XXIII i Jan Paweł II. Jakże pozornie przeciwni ludzie, jak odległe osoby. Pierwszy, „Proboszcz Pana Boga", uśmiecha się gdzieś z odmętów przeszłości, drugi – Papież Polak, Ojciec Pokolenia, Patron naszej polskiej epoki.

A jednak tak sobie bliscy, tak nierozerwalni, co z całą jaskrawością widać dopiero dziś, w przededniu kanonizacji. Obaj w jakimś przedziwnym szczycie człowieczeństwa, a może po prostu coraz czytelniejsi na progu świętości?

Pozostało 90% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?