Czy lewica zbuduje sukces na mitach

Polacy narzekają podczas rodzinnych spotkań na księży i biskupów, ich bogactwo i samochody, ale w niedzielę karnie stawiają się w kościołach na mszach świętych – pisze publicysta

Publikacja: 08.05.2008 01:51

Czy lewica zbuduje sukces na mitach

Foto: Rzeczpospolita

Dzielący się i dryfujący w okolicach progu wyborczego SLD wraca do sprawdzonej karty radykalnego antyklerykalizmu społecznego. Wyliczanie księżom samochodów, obserwowanie, jakimi brykami jeżdżą biskupi i wreszcie ostra krytyka bogactwa instytucji kościelnych porównywalnego z ubóstwem państwa i jego zwyczajnych obywateli, ma przynieść Sojuszowi Lewicy Demokratycznej upragnione odbicie się od dna.

Ojciec Tadeusz Rydzyk, ks. Henryk Jankowski, ale i część biskupów mają się więc stać ostatnią deską ratunku dla upadającej z przyczyn ideowych lewicy. I choć tym razem Grzegorz Napieralski i Joanna Senyszyn trafnie odczytali odczucia pewnej części wyborców, to i tak wiele wskazuje na to, że nic na tym nie zyskają. Antyklerykalizm jest bowiem w Polsce bardzo silny, ale nie łączy się (w szerokich kręgach) z lewicowością, szczególnie światopoglądową.

Zdecydowana większość Polaków narzekających podczas rodzinnych uroczystości na księży i biskupów, ich bogactwo, samochody, domy i plebanie nie łączy tego w najmniejszym stopniu z odrzuceniem samej instytucji. W niedzielę (może nie każdą) i wielkie święta karnie stawiają się oni na mszach świętych, w okresie wielkanocnym przyjmują komunię, a podczas wizyty duszpasterskiej (czyli popularnej kolędy) z uśmiechami na twarzach przyjmują księdza dobrodzieja, przedtem ukrywając po kątach antyklerykalne „Fakty i Mity”, z których nierzadko czerpią informacje (zwykle niemające wiele wspólnego z rzeczywistością) o świecie i religii.

Ten swoisty „ludowy” (choć nie zawsze związany z wsią jako miejscem zamieszkania) antyklerykalizm często nie dotyczy zresztą własnego proboszcza. To inni księża są straszni, zdzierają z wiernych, rozbijają się wypasionymi autami, ale swój „przewielebny” jest w porządku. A nawet jeśli ma jakieś wady – to omawia się je przy stole z rodziną, a nie publicznie. Często też mimo – nawet uzasadnionej – krytyki danego duchownego pozostaje on nadal autorytetem dla swoich wiernych, nawet w kwestiach politycznych. Stąd radykalny antyklerykalizm (nawet sprytnie podsycany przez posłankę Senyszyn) wcale nie musi wiązać się z głosowaniem na SLD, i swobodnie można go pogodzić z oddawaniem głosów na przykład na PiS.

Jest to tym istotniejsze, że dla większości tradycyjnych polskich antyklerykałów całkowicie nie do zaakceptowania są moralno-światopoglądowe postulaty lewicy. Fakt, że nie podobają się im samochody duchownych, nijak bowiem ma się do przyznania jednopłciowym konkubinatom praw małżeństw czy do legalizacji aborcji. Antyklerykalizm w tych środowiskach łączy się wręcz niekiedy z dość konserwatywnym podejściem do kwestii światopoglądowych, i – inaczej niż w Hiszpanii – nie ma nic wspólnego z tożsamością socjalistyczną czy anarchistyczną. Polskiemu antyklerykałowi bliżej jest zatem do PSL czy Samoobrony, które nawet krytykując duchownych, wystrzegają się jak ognia poruszania kwestii moralnych, na których mogą tylko stracić.

Bardzo prawdopodobne też, że politykom lewicy trudno będzie przekonać do swej nowej linii światopoglądowej swoich tradycyjnych wyborców postkomunistycznych – tęskniących za czasami PRL. Choć tu wrogość do Kościoła dotyczy już nie tylko „mitycznych” dóbr materialnych, jakimi dysponują duchowni, ale również jego doktryny moralnej i wpływów w społeczeństwie – to przecież także w tej grupie nie ma specjalnej przychylności dla postulatów środowisk gejowskich czy feministycznych.

Towarzysze z dawnych POP, byli pracownicy bezpieki, czyli ci wszyscy, którzy stanowią elektorat określany mianem „związku zawodowego byłych funkcjonariuszy PZPR”, wcale nie są entuzjastycznie nastawieni do postulatów mniejszości seksualnych. Akcja „Hiacynt”, moralny (przynajmniej deklarowany) purytanizm kolejnych pierwszych sekretarzy – nie pozostał bez wpływu i na nich. Stąd bliższe im są (niespecjalnie zresztą zabawne) komentarze Anity Błochowiak dotyczące „pedalskich skarpetek” niż deklarowana obecnie przez liderów lewicy miłość do mniejszości...

Jest oczywiście możliwe, że akurat to środowisko, nie widząc innej bliskiej sobie partii, przełknie także i taki zwrot SLD, ale na pewno nie zareaguje entuzjazmem na nową „zapaterystowską twarz lewicy”. A to właśnie ci zaprawieni w bojach towarzysze rządzą na prowincji „odmłodzoną” i „odnowioną” partią Olejniczaka i Napieralskiego.

Nie do końca jest też jasne, cóż to za program walki z klerykalizmem chce przedstawić lewica spod znaku „Faktów i Mitów”. Samo przygotowanie raportu poświęconego majątkowi Kościoła i krytykowanie instytucji kościelnych za ekonomiczne rozpasanie, to jeszcze za mało na program partii politycznej. Skandalizujące informacje na temat rozpusty i rozpasania księży pozwalają, jak pokazuje przykład wspomnianego już tygodnika, założyć przynoszące niezłe dochody pisemko, ale niewiele więcej.

SLD w walce z Kościołem może liczyć tylko na czytelników „Faktów i Mitów”. A z nimi zbyt wiele zbudować się nie da

Po dwóch czy trzech miesiącach bowiem zarzuty zaczną się powtarzać, a do polityków, którzy będą je nieustannie przypominać, przylgnie łatka oszołomów, z którymi nikt poważny nie będzie się liczył.Na poważny program „deklerykalizacji” polskiego życia publicznego nie ma zaś co liczyć, bo – wbrew wciąż powracającym zarzutom lewicy – w przestrzeni prawnej wcale nie jest ona sklerykalizowana. Inaczej niż w Niemczech we władzach polskich mediów publicznych nie zasiadają duchowni, u nas – inaczej niż w tym kraju – nadobowiązkowa matura z religii nie jest niczym dyskusyjnym, a pensje duchownym wypłacane są z budżetów państwowych.

SLD w walce z Kościołem może liczyć tylko na czytelników „Faktów i Mitów”. A z nimi zbyt wiele zbudować się nie da. A już na pewno nie da się zbudować nowej lewicy. I świadomość tego jest bez wątpienia w SLD żywa.

Gdyby lewica chciała więc coś zmienić, to musiałaby doprowadzić nie tyle do zmian prawnych, ile zwyczajowych, czyli do zniszczenia nieformalnych układów, na których od zawsze sama najbardziej zyskuje. Także w relacjach z Kościołem, o których od zawsze – choć nieoficjalnie – duchowni mówili, że najlepsze (to znaczy najłatwiejsze do załatwiania własnych interesów) były za rządów lewicy.

SLD-owscy spece od „kręcenia lodów” ze wszystkimi mają tego pełną świadomość. Dlatego ich retoryka pozostaje tylko retoryką. Jej celem nie jest zmiana czegokolwiek czy wprowadzenie nowych elementów do istniejącego już obrazu tej partii, a jedynie odbicie się od sondażowego dna. Niechęć do ojca Rydzyka czy ks. Jankowskiego (bo to o nich wciąż się mówi) ma przysporzyć głosów lewicy.

Problem polega na tym, że na tych samych resentymentach, tylko w o wiele lepszym stylu, zagrała już PO. I to ona pozyskała w miarę rozsądnych przeciwników przesadnego zaangażowania Kościoła w życie społeczne. A pozorne decyzje Donalda Tuska odsuwające decyzje w sprawie matury z religii czy zapłodnienia in vitro w bliżej nieokreśloną przyszłość, choć nie do końca ich zadowalają, są im bliższe niż skazane na porażkę pohukiwania lewicy.

Tyle że jej celem nie jest budowanie nowej tożsamości, a zachowanie miejsc w parlamencie jeszcze przez kilka lat. I to w tym celu odwołują się lewicowcy do starych antyklerykalnych mitów. Te jednak nic im nie dadzą, tak jak nie dały Piotrowi Gadzinowskiemu miejsca w obecnym parlamencie.

Autor jest publicystą tygodnika „Wprost”

Dzielący się i dryfujący w okolicach progu wyborczego SLD wraca do sprawdzonej karty radykalnego antyklerykalizmu społecznego. Wyliczanie księżom samochodów, obserwowanie, jakimi brykami jeżdżą biskupi i wreszcie ostra krytyka bogactwa instytucji kościelnych porównywalnego z ubóstwem państwa i jego zwyczajnych obywateli, ma przynieść Sojuszowi Lewicy Demokratycznej upragnione odbicie się od dna.

Ojciec Tadeusz Rydzyk, ks. Henryk Jankowski, ale i część biskupów mają się więc stać ostatnią deską ratunku dla upadającej z przyczyn ideowych lewicy. I choć tym razem Grzegorz Napieralski i Joanna Senyszyn trafnie odczytali odczucia pewnej części wyborców, to i tak wiele wskazuje na to, że nic na tym nie zyskają. Antyklerykalizm jest bowiem w Polsce bardzo silny, ale nie łączy się (w szerokich kręgach) z lewicowością, szczególnie światopoglądową.

Pozostało 89% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?