Spacer po świeżym powietrzu zawsze dobrze robi, a i modlitwa nie zaszkodzi. No i przy okazji mógłby się kolega redaktor przekonać, czy współczesny świat naprawdę odjeżdża Kościołowi, bo z taką intencją został przecież zaproszony. Do tej pory wiedzę o tym czerpał zapewne z mediów. Polska specyfika polega bowiem na tym, że sprawy katolików najchętniej i najbardziej zdecydowanie komentują ci, którzy do kościoła nie chodzą albo po prostu są niewierzący.
Ostatnio w kwestiach pontyfikatu papieża Franciszka w imieniu ateistów wypowiadał się naczelny „Krytyki Politycznej” Sławomir Sierakowski. Watykan zapewne zrewiduje swoje nauczanie, uwzględniając postulaty niewierzących. Zresztą w ogóle wydaje się, że nowy papież w ramach reformy mógłby wprowadzić parytet dla ateistów w najwyższych władzach Kościoła. Stan obecny trudno nazwać inaczej niż dyskryminacją.
W sumie, mimo że sprawa jest poważna, skończy się chyba na żartach i zaproszenie dla Jacka Żakowskiego nie zostanie właściwie zrozumiane. Istotą propozycji biskupa Ryczana jest mianowicie to, aby o sprawach Kościoła wypowiadali się ludzie, którzy wiedzą, czym polski katolicyzm żyje. Osoby, które obserwują z bliska chrześcijańską wspólnotę, nawet jeśli są niewierzące. Sytuacja, w której komentatorzy do kościoła nie chodzą, a mimo to świetnie wiedzą, co się wśród wiernych dzieje, normalna nie jest. To trochę tak, jakby o filmie pisał dziennikarz, który nigdy nie bywa w kinie, a informacje o nowościach czerpie z recenzji.
Bo skąd mianowicie publicyści-ateiści czerpią wiedzę na temat katolicyzmu? Z mediów, gdzie sprawy katolików komentują ludzie tacy jak oni, czyli od siebie samych i swoich znajomych: Żakowski od Szostkiewicza, Szostkiewicz od Sierakowskiego, a Sierakowski od Żakowskiego.
Niestety, jeśli ktoś już jest w takim kręgu wtajemniczenia, to nie odczuwa pewnie potrzeby obciążania sobie głowy niepotrzebną wiedzą na tematy, o których pisze.