Zawsze muszę mówić prawdę

Abp Józef Michalik po dziesięciu latach przewodzenia polskiemu Kościołowi wraca do Przemyśla.

Publikacja: 09.03.2014 13:00

Abp Józef Michalik

Abp Józef Michalik

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Kiedy w 2004 r. kardynał Józef Glemp po 23 latach przewodniczenia polskiemu Kościołowi nie mógł już ubiegać się o kolejną kadencję, biskupi zdecydowali, że nowym przewodniczącym episkopatu zostanie abp Józef Michalik. Metropolita przemyski – wówczas od czterech lat wiceszef episkopatu – wzbraniał się przed tym.

– To jest typowa funkcja służebna, z którą łączy się bardzo niewielka władza, ale za to dużo obowiązków – mówił tuż po wyborze. – Nie mam autorytetu tego historycznego urzędu prymasa – nie mam też za sobą cierpień prymasa Wyszyńskiego czy doświadczenia prymasa Glempa – dodawał.

Od tego momentu za abp.  Michalikiem zaczęli podążać dziennikarze. Był wielokrotnie krytykowany. Określano go jako twardogłowego konserwatystę. Dlatego, gdy na początku 2009 r. upływała jego kadencja, pojawiły się głosy, że nadszedł czas na zmianę warty w episkopacie. Ale biskupi wybrali go ponownie.

– Nie ukrywałem nigdy, że widziałem się w tej roli tylko jedną kadencję – mówił wtedy, wyjaśniając, że jeszcze przed wyborami spakował swoje rzeczy w sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski i prosił biskupów, by nie wybierali go ponownie. Zgodził się przyjąć kolejny wybór przez szacunek dla innych biskupów i z miłości do Kościoła.

– Gdybym dążył do tego, żeby mieć tzw. święty spokój, to pewnie nie zgodziłbym się na ten wybór. Ale mi nie zależy na świętym spokoju. Ja nie boję się konfrontacji. Nie boję się narazić komukolwiek – tłumaczył. – Mam już ponad 70 lat i nie mam nic do stracenia. Przecież moje stanowisko wymaga tego, żeby głośno mówić ludziom prawdę, a ponieważ nie wszystkim się to podoba, często jestem atakowany – dodawał.

Przyjaciel Jana Pawła II

Urodzony w 1941 r. w Zambrowie Józef Michalik został księdzem, mając 23 lata – w tym roku mija 50. rocznica jego święceń kapłańskich. Dość szybko zaczął wspinać się po stopniach kościelnej kariery. W 1978 r. po studiach w Warszawie i Rzymie (doktorat robił na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu Angelicum) oraz krótkiej pracy w łomżyńskiej kurii diecezjalnej przełożeni ponownie wysłali go do Włoch. Był ostatnim Polakiem zatrudnionym w watykańskich dykasteriach przez administrację Pawła VI.

Równocześnie kard. Stefan Wyszyński powierzył mu kierowanie Papieskim Kolegium Polskim – domem, w którym na czas studiów w Wiecznym Mieście zatrzymują się księża z różnych polskich diecezji. Częstym gościem tego kolegium był m.in. kard. Karol Wojtyła, w październiku 1978 r. właśnie stamtąd wyjechał na konklawe, które obrało go papieżem.

Niektórzy twierdzą, że to znajomość z Janem Pawłem II była dla ks. Michalika przepustką do piuski biskupiej. On sam nigdy zresztą nie krył, że łączyła go z polskim papieżem bliska więź. Dość powiedzieć, że to właśnie Jan Paweł II 16 października 1986 r. – dokładnie w ósmą rocznicę wyboru go na papieża – w Bazylice św. Piotra w Rzymie wyświęcił rektora domu dla księży studentów na biskupa i  powierzył mu kierowanie diecezją gorzowską. Potem zaś, ilekroć Michalik pojawiał się w Rzymie, zapraszał go do prywatnych apartamentów na obiad lub kolację.

– Muszę powiedzieć, że żaden inny człowiek nie zaprosił mnie tyle razy na wspólny posiłek – wspominał w jednej z rozmów abp Michalik.

Mi nie zależy na świętym spokoju. Ja nie boję się konfrontacji

W 1993 r. biskup gorzowski został mianowany arcybiskupem metropolitą przemyskim.

Kto na kogo głosuje

Wróćmy jednak do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie Józef Michalik od jesieni 1986 r. był ordynariuszem. Na jego ingresie do tamtejszej katedry po raz pierwszy od 1981 r. ujawniła się „Solidarność". Jej działacze z transparentami towarzyszyli nowemu biskupowi w drodze do świątyni. Później nawiązali z nim bliższe kontakty, a hierarcha w rozlicznych homiliach i wystąpieniach nie uciekał od tematów politycznych.

Nie podobało się to ówczesnej władzy. Częstym gościem w kurii był szklarz, który  musiał wymieniać szyby powybijane przez „nieznanych sprawców".

Od początku swojej drogi biskupiej Michalik postawił na współpracę ze świeckimi i młodzieżą. Twierdzi – w ślad za Janem Pawłem II – że w laikacie oraz w ludziach młodych tkwi siła Kościoła. To doświadczenie przywiezione z Watykanu z pracy w Papieskiej Radzie ds. Świeckich i współorganizacji Światowych Dni Młodzieży.

Nic dziwnego, że w Gorzowie bp Michalik od początku wspierał stworzone przez świeckich w podziemiu pismo „Aspekty", w którym publikowali wówczas Marek Jurek – późniejszy marszałek Sejmu, i Kazimierz Marcinkiewicz – przyszły premier.

Z okresu gorzowskiego pochodzi chyba najgłośniejsza polityczna wypowiedź abp. Michalika. W czasie kampanii wyborczej w 1991 r. stwierdził: „Katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, żyd na żyda, mason na masona, komunista na komunistę, każdy niech głosuje na tego, którego sumienie mu podpowiada".

Te słowa ściągnęły gromy na głowę metropolity. Arcybiskupowi  zarzucano m.in. antysemityzm. I choć wiele razy prostował, że nie chodziło mu o narodowość, tylko sumienie, łatka została przyklejona. A abp. Michalika zaczęto traktować bardziej jako polityka aniżeli biskupa. Co on na to?

– Mnie także niektórzy próbują „zapisać" do jakiejś partii, mimo że z żadną partią nie utożsamiałem się nigdy, stosując ocenę ugrupowania według tego, jakie wartości uznają kandydaci z listy i samo ugrupowanie – tłumaczył w 2011 r. w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. – Całym sercem staram się popierać polityków, którzy mają odwagę być uczciwi, zatroskani o Polskę, a nie o los własnej partii. Popieram tych, którzy bronią życia i innych bożych przykazań i chcą promować dobro wspólne, opierając się na etyce, a nie własnym interesie.

Franciszek jak Michalik

Do abp. Michalika przylgnęła też inna łatka: obrońcy księży pedofilów. I to z dwóch powodów.

Najpierw skandal z Tylawy, gdzie miejscowego proboszcza kilka lat temu oskarżono o pedofilię. Wersje wydarzeń są dwie.

Żona ówczesnego księdza greckokatolickiego, a wraz z nią dziennikarze „Gazety Wyborczej"  oraz kilku publicystów „Więzi" twierdzą, że arcybiskup nie zrobił nic, gdy dowiedział się o zarzutach wobec księdza. Nie odsunął go od pracy, a wręcz usiłował zamieść sprawę pod dywan. Zareagować miał dopiero wtedy, gdy ksiądz został skazany prawomocnym wyrokiem.

Wersja arcybiskupa jest inna. W niedawnym wywiadzie dla „Rz" mówił, że gdy dowiedział się o zarzutach pod adresem księdza, poprosił o dowody oraz wskazanie poszkodowanych. Miał też doradzać, by o sprawie powiadomić prokuraturę.

– Następnego dnia sprawa była już opisana w „Gazecie Wyborczej" – mówił i wyjaśniał, że czekał na ustalenia prokuratora, a gdy sprawa poszła do sądu, zdjął księdza z urzędu proboszcza.  – Zaraz po odwołaniu z parafii ten ksiądz napisał do mnie list, w którym stwierdził, że nikt w życiu nie wyrządził mu większej krzywdy niż ja. Pisał, że moja decyzja była większą krzywdą niż skazujący wyrok sądu – wyjaśniał „Rz".

Nie przekonał przeciwników, bo Tylawę wyciągnięto przy okazji ujawnienia kilku spraw pedofilskich z udziałem księży jesienią 2013 r.

W tym samym czasie episkopat debatował właśnie o pedofilii. Dziennikarze pytali o to także abp. Michalika. „Słyszymy nieraz, że często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga" – mówi metropolita przemyski i znika za drzwiami sali obrad. W ciągu kilku minut na zewnątrz rozpętuje się burza. „Czasem odechciewa się bronić pasterzy. Szczególnie gdy trzeba ich i Kościoła bronić przed nimi samymi..." – pisze na Twitterze katolicki publicysta Tomasz Terlikowski.

I choć rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch błyskawicznie organizuje konferencję prasową, na której abp Michalik precyzuje swoje słowa, a tych, którzy poczuli się dotknięci, przeprasza, w świat idzie zupełnie inny przekaz.

„Musimy pokazać, że mamy inną, ludzką, mądrą, rozsądną, troskliwą twarz. Nie twarz ludzi oderwanych od rzeczywistości i opowiadających rzeczy tak nierozsądne, że trzeba byłoby się spalić ze wstydu pięć razy, żeby zmazać skazę, która powstaje w momencie takiej wypowiedzi" – komentował dominikanin o. Paweł Gużyński.

Dziś wielu, którzy mają podobną jak on opinię o abp. Michaliku, zapewne oddycha z ulgą. Metropolita przemyski nie może już zostać wybrany na przewodniczącego episkopatu po raz trzeci. Od kilku tygodni wywozi swoje rzeczy do Przemyśla, skąd przez dekadę co najmniej raz w tygodniu przyjeżdżał do Warszawy. Ostatni raz jako twarz polskiego Kościoła pojawi się 12 marca – wtedy biskupi wybiorą jego następcę.

Jak podsumować te dziesięć lat przewodniczenia episkopatowi? Najkrótszą odpowiedź dał niedawno publicysta „Polityki" Adam Szostkiewicz, który po lutowej wizycie biskupów w Watykanie stwierdził, że nawet papież „Franciszek miejscami niemal mówił Michalikiem".

Kiedy w 2004 r. kardynał Józef Glemp po 23 latach przewodniczenia polskiemu Kościołowi nie mógł już ubiegać się o kolejną kadencję, biskupi zdecydowali, że nowym przewodniczącym episkopatu zostanie abp Józef Michalik. Metropolita przemyski – wówczas od czterech lat wiceszef episkopatu – wzbraniał się przed tym.

– To jest typowa funkcja służebna, z którą łączy się bardzo niewielka władza, ale za to dużo obowiązków – mówił tuż po wyborze. – Nie mam autorytetu tego historycznego urzędu prymasa – nie mam też za sobą cierpień prymasa Wyszyńskiego czy doświadczenia prymasa Glempa – dodawał.

Pozostało 93% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?