Konflikt w parafii w Jasienicy trwa już ponad rok – przynajmniej w świetle kamer. W lipcu 2013 r. abp Henryk Hoser, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej odwołał z funkcji proboszcza ks. Wojciecha Lemańskiego i na jego miejsce powołał administratora. Ksiądz Lemański nie zgadzał się jednak z decyzją biskupa i w atmosferze skandalu przekazał parafię, ale odwołał się do Watykanu.
- Teraz jest łańcuch takich zawieszeń, który powoduje, że to tak długo trwa. Każde odwołanie to jest minimum trzy miesiące oczekiwania na odpowiedź. A tych odwołań ów ksiądz złożył więcej niż dziesięć. Sam już powoli tracę rachubę. I to już trwa trzeci rok – mówi w rozmowie z „Rz" abp Henryk Hoser. Przyznaje jednak, że z listów, które otrzymuje z Watykanu widać, że sprawa wkrótce się rozwiąże. - Stolica Apostolska też widzi, że jest to sytuacja anormalna, która powinna ustać. I mam nadzieję, że to się uda w najbliższym czasie – mówi hierarcha, który ma już w ręku decyzję Watykanu.
Dlaczego nie chce jej ujawnić? – Bo najpierw chciałby poinformować samego zainteresowanego – tłumaczy Mateusz Dzieduszycki, rzecznik diecezji. – Problem w tym, że ksiądz nie odbiera telefonów i nie przyjeżdża do kurii na żadne spotkania.
Reporterzy „Rz" przez całą środę usiłowali skontaktować się z ks. Lemańskim. Jego komórka milczała. Włączała się jedynie poczta głosowa.
Dlaczego ksiądz Lemański unika kontaktów z biskupem? Prawdopodobnie jego odwołanie po raz kolejny zostało odrzucone. Tym razem ostatecznie, bo jak mówi Dzieduszycki, obecne pismo z Watykanu jest z drugiej watykańskiej instancji odwoławczej – Trybunału Sygnatury Apostolskiej. I choć arcybiskup Hoser w rozmowie z „Rz" nie zdradził treści pisma ze Stolicy Apostolskiej, to jednak z jego słów można wnioskować, że decyzja nie jest pomyślna dla księdza Lemańskiego.