Wydalenie ze stanu kapłańskiego to najwyższa kara, jaka może spotkać duchownego oskarżanego o pedofilię. I właśnie ją Watykan zastosował wobec abp. Józefa Wesołowskiego. Polski duchowny we wrześniu ubiegłego roku został odwołany ze stanowiska nuncjusza na Dominikanie w związku z zarzutami molestowania seksualnego nieletnich. Jego ofiarami miało być siedmiu chłopców.
– Watykan musiał mieć bardzo mocne dowody potwierdzające winę – mówi „Rz" historyk Kościoła dr Magdalena Ogórek i podkreśla, że w sprawie abp. Wesołowskiego zastosowano bardzo szybką ścieżkę działania: – Błyskawicznie odwołano go ze stanowiska i wszczęto procedury wyjaśniające. A teraz równie szybko zapadła decyzja o jego wyrzuceniu.
– To pokazuje, że ten papież nie rzuca słów na wiatr, kiedy mówi, że bez względu na osobę, stanowisko czy godności kościelne dla człowieka, który krzywdzi małoletnich, nie ma miejsca w szeregach duchowieństwa – komentuje ojciec Adam Żak, koordynator episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży. – To sygnał pokazujący, że Kościół nie zamierza być pobłażliwy dla pedofilów.
Podobnego zdania jest Magdalena Ogórek. – Kościoły lokalne na całym świecie dostały bardzo wyraźne wskazanie, jak należy postępować z podejrzewanymi o molestowanie nieletnich – mówi. – Natychmiastowe i czytelne działanie. Bez żadnego zamiatania pod dywan.
Decyzja w sprawie 66-letniego arcybiskupa nie jest na razie prawomocna. Wydał ją bowiem trybunał pierwszej instancji przy Kongregacji Nauki Wiary. Hierarcha może się odwołać w ciągu dwóch miesięcy.