– Duchowni powinni uczestniczyć w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych – mówił w 2011 roku w expose premier Donald Tusk. Zapowiedział likwidację Funduszu Kościelnego, z którego rząd opłaca składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne księży.
Ruszyły negocjacje z Episkopatem, a jeszcze w październiku ówczesny minister administracji i cyfryzacji Michał Boni zapowiadał, że prace zostaną zakończone w kwietniu. W listopadzie Boniego zastąpił na stanowisku ministra Rafał Trzaskowski. Od tamtego czasu prace nie ruszyły z miejsca. Osoby znające kulisy funkcjonowania funduszu mówią „Rz", że szanse na przeprowadzenie w tej kadencji zmian niemal spadły do zera, a kolejna obietnica Tuska przegrała z kalendarzem wyborczym i bieżącą polityką. Fundusz Kościelny powstał w czasach stalinowskich jako rekompensata za mienie odebrane Kościołowi. W przeszłości finansowano z niego m.in. renowację zabytkowych kościołów, jednak obecnie całość idzie na składki. W 100 proc. państwo zabezpiecza zakonników klauzurowych i misjonarzy, a w 80 proc. – pozostałych duchownych.
Gdy likwidację funduszu zaproponował Tusk, Episkopat przedstawił pomysł wprowadzenia w jego miejsce dobrowolnego odpisu podatkowego, podobnego to tego na organizacje pożytku publicznego. Biskupi proponowali jego wysokość na poziomie 1 proc, rząd – 0,3 proc. Po długich negocjacjach udało się osiągnąć kompromis. Odpis miał wynieść 0,5 proc.
Sporu to nie zakończyło, o czym przed rokiem pisaliśmy w „Rz". W oficjalnym dokumencie wysłanym w ramach konsultacji biskupi napisali, że ustawa musi być poprzedzona umową z rządem. Do punktów spornych należało też m.in. kto ma ponosić koszty ubezpieczenia kleryków i jaką długość będzie miał tzw. okres przejściowy z kwotą gwarantowaną, do której państwo dopłaciłoby, gdyby z odpisu zebrano za mało. Zaangażowany w negocjacje metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz mówi „Rz", że mimo rozbieżności prace były na ukończeniu. – Wspólny zespół prawników i ekonomistów miał większość rzeczy przygotowanych na 99 proc. – podkreśla.
Potwierdza, że przed niemal rokiem ustały spotkania rządu i Episkopatu. Tłumaczy, że stało się tak z powodu trudnej sytuacji budżetowej. – Po wakacjach będziemy zastanawiać się nad powrotem do rozmów, choć nie wiem, czy będzie im sprzyjał klimat wyborczy – dodaje.