Terlikowski uważa też, że warto być w swoich decyzjach konsekwentnym. - Jeśli rodzic mówi do swojego dziecka: nie chcę, żebyś chodził na religię, tzn. że nie uważa, że katecheza jest czymś wartościowym - mówił Terlikowski. - Ale nich ten rodzic nie domaga się później komunii, bierzmowania, pogrzebu katolickiego - podkreślił.
Terlikowski odnosił się do dokumentu opublikowane na stronach internetowych diecezji kaliskiej. W instrukcji duszpasterskiej o lekcjach religii wskazani, że katecheci mają obowiązek informowania, że rezygnacja z tych zajęć jest niczym innym, jak pisemnym aktem apostazji.
Instrukcja okazała się jednak niezgodna z prawem i szybko zdjęto ją z portalu diecezji. Mimo to została skrytykowana również przez liczne grono duchownych. - To nie będzie akt apostazji. Natomiast, gdy ktoś powiedział, że w ogóle nie chce poznawać prawd wiary i mieć cokolwiek wspólnego z Kościołem, to w sensie moralnym będzie to zerwanie z Bogiem, ale nie w sensie prawnym - tłumaczył w TVN 24 m.in. ks. Henryk Zieliński z tygodnika "Idziemy".
Z komunikatu tłumaczyła się także kaliska kuria. - Rezygnacja z lekcji religii nie jest równoznaczna z apostazją. Ten komunikat to wyraz nadgorliwości duszpasterskiej - przyznał kanclerz kurii ks. dr Zbigniew Cieślak.
- Wydział katechetyczny wykroczył poza swoje kompetencje, mylnie podając powody apostazji. Ta instrukcja została już wycofana, wkrótce zostanie przygotowana i opublikowana poprawna, bo rozporządzenie ministra edukacji narodowej zawiera nowe elementy dotyczące deklaracji o uczestnictwie w lekcjach religii, etyki, lub religii i etyki - dodawał.
- Trudno mi odpowiadać za motywy działania dyrektora naszego wydziału katechetycznego. Myślę, że była to po prostu nadgorliwość, mająca na celu zachęcenie rodziców, by posyłali swoje dzieci na lekcje religii - tłumaczył przyczyny wydania komunikatu ks. Cieślak.