Więcej niż połowa Polaków (57 proc.) nie czyta umów z biurami podróży. Tyle samo nie sprawdza nawet, czy warunki wymienione w takim kontrakcie są zgodne z prawem. A takie beztroskie podejście do umów może się skończyć rozczarowaniem po dotarciu do celu podróży.

Przepisy wymagają, by w umowach turystycznych biuro podróży opisało kategorię bądź charakterystykę hotelu, jego położenie itp. Zdarza się jednak, że w umowie są niejasne pojęcia, jak np. „blisko morza". Takie określenia niewiele mówią. I dlatego należy dopytać, co to dokładnie oznacza. W przeciwnym razie turysta może się zawieść, gdy będzie myślał, że hotel jest tuż za wydmą, a w rzeczywistości na plażę będzie musiał iść pół kilometra.

Warto też sprawdzić, co dodatkowego mamy w umowie  albo czego w niej zabrakło. Na miejscu mogą być organizowane wycieczki w atrakcyjne miejsca. Z reguły informuje o tym folder reklamowy, ale o tym, czy można z nich skorzystać bez dodatkowych opłat, dowiemy się z umowy.  Dlatego właśnie lepiej pytać, by wiedzieć, co oprócz zakwaterowania i posiłków jest przewidziane w cenie usługi.