Chodzi o wyższe limity dla pestycydów i innych substancji szkodliwych dla zdrowia. Marek Sawicki, minister rolnictwa, planuje nowelizację prawa żywnościowego.
Nasi rolnicy muszą przestrzegać norm unijnych. Bruksela określa najwyższe dopuszczalne limity chemikaliów zawartych w kupowanych przez konsumentów owocach, warzywach i mięsie. Kraje członkowskie mają jednak prawo podnieść poprzeczkę swoim producentom żywności. Polska – w wielu sytuacjach – tak właśnie robi. Pięć lat temu kilkakrotnie zaostrzono limit dla endosulfanu używanego przy spryskiwaniu czarnej porzeczki, co utrudniło życie jej plantatorom.
40 proc. nawet o tyle mogą spaść plony, jeśli Unia Europejska zaostrzy normy dotyczące stosowania środków ochrony roślin
Pomysł ministra Sawickiego podoba się lobby rolniczemu. – Nie powinniśmy być w gorszej sytuacji niż rolnicy z innych krajów UE, którzy mogą u nas sprzedawać swoje produkty – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Tłumaczy, że do tej pory wyższe standardy nie były palącym problemem, bo polscy rolnicy i przetwórcy oferowali tańszą żywność. Teraz ceny surowców poszły w górę i sytuacja się zmieniła.
Izabela Tańska, ekspert z firmy IGI Food Consulting, przyznaje, że niektóre standardy mogą być trudne do spełnienia dla wielu rolników. Jej zdaniem polska żywność nie będzie jednak gorsza od tej z importu. – Wciąż ta żywność będzie bezpieczna. Polska nie może bowiem obniżyć standardów poniżej tych, które są uznane za bezpieczne w UE – uspokaja konsumentów Tańska.