Były wiceszef Sojuszu: Wojska NATO mogą być w Ukrainie

Poza członkostwem w pakcie są możliwe inne gwarancje dla Kijowa – uważa Camille Grand, do 2022 r. wiceszef sojuszu.

Publikacja: 11.04.2023 03:00

Były wiceszef Sojuszu: Wojska NATO mogą być w Ukrainie

Foto: ECFR.EU

Ukraina czy Rosja: kto wygrywa tę wojnę?

Putin chciał w kilka dni przejąć Kijów, Charków, kontrolę nad całym krajem. 14 miesięcy od początku inwazji kontroluje 15 procent ukraińskiego terytorium, włączając Krym. Niezwykła odwaga i determinacja pozwoliły powstrzymać jedną z największych armii świata. Nie ma więc wątpliwości, kto jest górą. Ale trzeba też podkreślić, że to jest konflikt niezwykle krwawy. W samych starciach o Bachmut ginie każdego dnia około 1000 rosyjskich żołnierzy i kilkuset ukraińskich. To przypomina największe bitwy pierwszej wojny światowej, jak Verdun czy walki nad Sommą. Wtedy Francuzi również tracili 1000 żołnierzy dziennie, Brytyjczycy 600. Dla Stanów najkrwawszy dzień drugiej wojny światowej to było lądowanie w Normandii 6 czerwca 1944 r., kiedy zginęło 6 tys. Amerykanów. Mamy w Europie hekatombę, jakiej nie było od 80 lat.

Jeśli jednak ta wojna zostanie zamrożona w obecnym kształcie, Ukraina znajdzie się w podobnym położeniu do II RP: z niewielkim dostępem do morza i stałym zagrożeniem, że Rosjanie będą chcieli połączyć Naddniestrze z przedpolem Krymu.

Widzę trzy scenariusze zakończenia tej wojny. Pierwszy, najbardziej korzystny dla Rosji, to dalsze starcia na wyczerpanie. Putin liczy, że tak wykrwawi Ukrainę, iż ta w końcu zgodzi się na zawieszenie broni mniej więcej przy obecnym przebiegu frontu. Wówczas stale wisiałoby nad Ukrainą ryzyko wznowienia rosyjskiej ofensywy. Ale to jest maksimum, na co stać Rosję. Mowa o kraju z ledwie 130 mln starzejących się mieszkańców, nie jak ZSRR z 250-milionowym, w miarę młodym społeczeństwem. Rosja nie tylko straciła ogromne ilości ciężkiej broni, wyszkolonych oficerów, ale i możliwości dalszej mobilizacji rekrutów ma więc ograniczone. Dlatego za najbardziej prawdopodobny uważam scenariusz, w którym Ukraińcy zdobędą się na równie skuteczną ofensywę jak ta jesienią, kiedy odzyskali znaczną część obwodów chersońskiego i charkowskiego. To tym bardziej realne, że na front docierają leopardy, challengery, coraz więcej zachodniej ciężkiej broni. Ale wykluczyć się nie da i trzeciego scenariusza: całkowitego załamania rosyjskiej armii i odzyskania przez Ukraińców Krymu. Takie rzeczy w historii wojskowości się zdarzały.

Czytaj więcej

Kto po Stoltenbergu. Pani sekretarz generalna?

Rosja nie sięgnie wtedy po broń jądrową?

Putin wielokrotnie zdecydował się na ruchy, których Zachód się nie spodziewał, jak aneksja południowych obwodów Ukrainy, czy na powszechny pobór. Zamiast uspokojenia sytuacji poszedł na eskalację konfliktu. Mimo wszystko jestem dość spokojny, że nie zdecyduje się na użycie broni jądrowej. Składają się na to trzy przyczyny. Amerykanie jasno ostrzegli Kreml, że w takim przypadku zniosą wszelkie ograniczenia we wspieraniu Ukrainy, choć zapewne w ramach wojny konwencjonalnej. Po wtóre, Chiny, Indie i inni sojusznicy Rosji opowiadają się zdecydowanie przeciw wojnie jądrowej i Moskwa musi to brać po uwagę. Wreszcie użycie taktycznej broni jądrowej nie zmieniłoby aż tak wiele na polu walki, bo Ukraińcy są bardzo rozproszeni. No i proces decyzyjny w tej sprawie, który obejmuje nie tylko prezydenta, ale też szefa sztabu generalnego i ministra obrony, wcale nie daje gwarancji, że Putin postawiłby tu na swoim.

Utrata Krymu to koniec obecnego reżimu w Rosji?

W przeszłości tak w Rosji bywało po przegranej wojnie. Ale czy to się stanie za dwa, pięć czy dziesięć lat? Czy na miejsce Putina przyjdzie jeszcze bardziej autorytarny dyktator, a może zacznie się proces demokratyzacji? – to zupełnie otwarte pytania.

Jeśli wybory w Stanach jesienią 2024 r. wygra Donald Trump, to nie dojdzie do porozumienia z Putinem?

Nie tylko on, ale i Ron DeSantis mnożyli sygnały podające w wątpliwości dalsze wsparcie Ukrainy. Ale z drugiej strony np. Mike Pompeo był niedawno w Kijowie. Republikanie są więc w tej sprawie podzieleni. Jednak niezależnie od tego, gdy Ameryka wejdzie w kampanię wyborczą, wojna w Ukrainie zejdzie na dalszy plan. A i w Europie zmęczenie nią będzie narastać. W interesie Ukraińców jest więc przeprowadzenie w tym roku decydującej ofensywy.

Wołodymyr Zełenski wyklucza kompromis terytorialny z Rosją. Dopóki nie odbije wszystkich ziem Ukrainy, w tym Sewastopola, pokoju nie będzie?

W pewnym momencie stanie przed dylematem: czy warto poświęcić ogromną liczbę ukraińskich żołnierzy, aby odbić jakąś relatywnie niewielką część okupowanych terytoriów, czy jednak pójść na kompromis. Oczywiście międzynarodowe granice Ukrainy pozostaną niezmienne, innych świat nie uzna. Ale może dojść do zawieszenia broni i odłożenia tej kwestii na dekady. Tak było z Niemcami po wojnie: ostateczne granice Republiki Federalnej zostały uznane w 1990 roku. Z kolei 70 lat po zakończeniu wojny koreańskiej wciąż nie ma traktatu pokojowego, kraj pozostaje podzielony. Podobnie może być z Ukrainą. To jest jednak powiązane z inną kwestią: gwarancji bezpieczeństwa, jakich jej udzieli Zachód.

Ukraina będzie w NATO?

Sojusz nie może dłużej w tej sprawie kluczyć, nie może powtórzyć stanowiska ze szczytu w Bukareszcie w 2008 r., kiedy zapowiedział, że jest miejsce dla Ukraińców w NATO, ale też nic nie zrobił w tym kierunku. Dziś sytuacja jest inna, bo Ukraina zbudowała jedną z najsprawniejszych armii Europy i nie byłaby już tylko w sojuszu biorcą bezpieczeństwa, ale i dawcą. A i sami Ukraińcy, inaczej niż przed 15 laty, chcą w przytłaczającej większości członkostwa w sojuszu. Dopóki jednak wojna się nie skończy, NATO nie podejmie w tej sprawie decyzji. Jeśli więc będą nadal trwały walki w trakcie lipcowego szczytu paktu w Wilnie, rozstrzygnięć nie będzie. Dziś 31 krajów członkowskich jest odnośnie do Ukrainy głęboko podzielonych. Polska przewodzi niewielkiej grupie, która chce ukraińskiej akcesji jak najszybciej. Jednak Ameryka, choć co do zasady nie jest przeciw, nie naciska. Nie jest pewna, jaki tu powinien obowiązywać kalendarz. Wreszcie Niemcy, Francja czy Wielka Brytania są jeszcze bardziej ostrożne. Nie są przekonane, czy członkostwo w NATO to najlepsza formuła dla Ukrainy. No i Węgry Orbána, które nie chcą o tym słyszeć.

Ukraina oddała broń jądrową w 1994 r. za gwarancje integralności terytorialnej Ameryki, Wielkiej Brytanii i Rosji. Drugi raz na to się nie nabierze.

Są możliwe inne opcje. Jedna z nich to dwustronne gwarancje bezpieczeństwa, jakich udzieliły Stany Izraelowi czy Korei Południowej. Inna – stacjonowanie sił natowskich w Ukrainie.

Szanse przystąpienia Ukrainy do Unii są równie nikłe jak do NATO?

Jestem przekonany, że Ukraina przystąpi do Unii. Nie za rok czy dwa lata, ale za dziesięć z pewnością. Bo Unia, inaczej niż NATO, nie jest organizacją polityczną, tylko biurokratyczną. Gdy więc rozpoczęto procedury akcesji, zostaną doprowadzone do końca. Tym bardziej że po takiej wojnie, jaki kraj członkowski się temu sprzeciwi?

Jestem przekonany, że Ukraina przystąpi do Unii. Nie za rok czy dwa lata, ale za dziesięć z pewnością

Camille Grand

Turcja prowadzi negocjacje członkowskie od 18 lat i nic z tego nie wynika.

To jest wyjątkowy przypadek. Do dziś ani Unia, ani sama Turcja nie są w stanie rozstrzygnąć, jaka jest tożsamość tego kraju – europejska czy nie. Sam Erdogan w pewnym momencie uznał, że nie warto spełniać warunków członkostwa, odwrócił się od Brukseli. Ukraina zaś zrobi z pewnością wszystko, aby być wzorowym krajem kandydackim.

Wśród gorących adwokatów Ukrainy w Unii jest Polska, która od rosyjskiej inwazji umocniła swoją pozycję we Wspólnocie.

Polska, podobnie jak kraje bałtyckie, prawidłowo oceniała od lat rosyjskie zagrożenie. Po aneksji Krymu w 2014 r. na serio wzięła się za modernizację Sił Zbrojnych. Tego na Zachodzie zabrakło. Prezydent Biden był już dwa razy w Polsce, choć raz wracając z Kijowa. W Paryżu i Berlinie nie był ani razu. To znaczące. Ale jednocześnie polskie władze wdają się w nieprzerwaną krytykę innych krajów Unii, w szczególności Niemiec. Trudno w takim układzie pretendować do unijnego przywództwa. Polska powinna być naturalnym liderem Grupy Wyszehradzkiej, krajów flanki wschodniej NATO (Bukaresztańskiej Dziewiątki), bo w wielu sprawach odnoszących się do bezpieczeństwa mają one podobną wizję. Jednak wątpliwości co do rządów prawa, konflikty z Brukselą powodują, że takiego polskiego przywództwa nie ma. W samej Unii, owszem, środek ciężkości przesunął się na wschód. Francja i Niemcy nie mogą jak kiedyś decydować o losie Wspólnoty. Ale nie może tego też Warszawa. Nie może nikt. Nastało bezkrólewie. Polska uznała, że bez reszty powierzy swoje bezpieczeństwo Ameryce. To ryzykowna strategia. Oczywiście Stany zawsze będą kluczowym sojusznikiem Warszawy. Jednak dla Amerykanów sprawy Europy schodzą na dalszy plan wobec wyzwania, jakim są Chiny. Waszyngton jest też bardzo skoncentrowany na sprawach wewnętrznych, na odbudowie gospodarki. Kiedy skończy się wojna w Ukrainie, na ile Polska pozostanie dla Ameryki kluczowym sojusznikiem. Polacy powinni jednak zachować inne opcje.

Kanclerz Scholz uważa, że lekiem na dryfowanie Unii jest Europa federalna.

To jest tradycyjna niemiecka wizja. Jednak, czy rzeczywiście Niemcy nadal ją forsują? W pamiętnym przemówieniu w Bundestagu trzy dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, w którym ogłosił epokową zmianę (Zeitenwende), kanclerz ani słowem nie zaznaczył, że zapowiadana przebudowa Niemiec może wpisać się w nowy kształt Unii. W pełni podporządkował niemiecką politykę wobec Ukrainy strategii Ameryki. Tymczasem budowę silnej Unii i silnego NATO można połączyć. Stworzyć silny europejski filar bezpieczeństwa w sojuszu. To może się okazać najlepszym sposobem na utrzymanie żywotnych relacji transatlantyckich. Wchodzimy w nowy świat, w którym globalizacja, współzależność zanika, a na jej miejsce pojawia się rywalizacja wielkich potęg, także zbrojna. Unia musi w tym nowym układzie szukać nowego modelu funkcjonowania.

Zeitenwende jest nieodwracalne?

Wielką zasługą Scholza jest już samo uznanie nieodwracalności zmian na świecie, w szczególności w Rosji. Tego po aneksji Krymu Merkel nie zrobiła. Spektakularna jest też przebudowa modelu energetycznego Niemiec, ostateczne odejście od Nord Stream. Ale jednocześnie proces modernizacji Bundeswehry idzie jak po grudzie. Owszem, Niemcy stały się w liczbach bezwzględnych drugim największym dawcą pomocy dla Ukrainy po USA. Ale w szczególności gdy idzie o wsparcie wojskowe, zawsze robiły to pod presją innych, ociągały się. Oczywiście, w jakimś stopniu to było udziałem większości aliantów. Najpierw, bo nie wierzono, że Ukraina oprze się rosyjskiej ofensywie, potem, bo nie wierzono, że jest zdolna do kontrofensywy. Jednak od Niemiec, najsilniejszej gospodarki Europy, z magazynami broni dużo większymi niż brytyjskie czy francuskie, oczekiwano więcej. Niemcy nie zdecydowały się na przywództwo w Europie.

Patrząc na protesty przeciw reformie emerytalnej, spalone auta, zniszczone witryny, można odnieść wrażenie, że Francja, nawet jeśli by chciała, do przejęcia takiego przywództwa nie jest zdolna.

Prezydent Macron w trakcie pierwszego mandatu przeprowadził znaczące reformy, w szczególności rynku pracy i szkoleń zawodowych. Francja zaczęła się rozwijać szybciej niż średnia strefy euro. Jednak wciąż bardzo znacząca część społeczeństwa nie jest w stanie odnaleźć się w tej bardziej konkurencyjnej, liberalnej gospodarce. Francja pozostaje więc krajem o ogromnej redystrybucji dochodów i wysokim długu. Macron, który stracił większość w parlamencie, ma ogromne trudności, aby dalej przebudowywać kraj. To powoduje coraz większą frustrację. Jeszcze niedawno uważałem, że Marine Le Pen nie może wygrać wyborów prezydenckich. Dziś już taki pewny nie jestem.

Jeśli znajdzie się polityk, który zjednoczy wyborców radykalnej lewicy i prawicy, Francję czeka rewolucja

Camille Grand

Gdy podsumuje się głosy skrajnej lewicy i skrajnej prawicy z pierwszej tury wyborów prezydenckich w 2022 r., okazuje się, że niemal połowa Francuzów postawiła na siły antysystemowe. To mniej więcej tyle, ile zbierają w Polsce PiS i Konfederacja.

Poziom frustracji może być porównywalny, jednak są dwie różnice. Po pierwsze – systemowe. Ustrój V Republiki utrudnia dojście do władzy sił radykalnych, choć jeśli by się im to jednak udało, skutki byłyby jeszcze poważniejsze niż w Polsce. Po wtóre – francuski radykalizm jest głęboko podzielony na lewicę i prawicę i nie ma na razie osoby, która – jak w Polsce – potrafiłaby ten potencjał niezadowolenia zjednoczyć. Na lewicy Jean-Luc Mélenchon nie jest w stanie przebić limitu 20–25 proc. poparcia. Na prawicy Le Pen jest powszechnie uważana za niekompetentną w sprawach gospodarczych, polityce zagranicznej. Éric Zemmour starał się zjednoczyć te dwie siły, ale mu nie wyszło. Jeśli ktoś, kto będzie do tego zdolny, pojawi się przed wyborami prezydenckimi 2027 r., Francję czeka rewolucja.

Camille Grand był w latach 2016–2022 zastępcą sekretarza generalnego NATO ds. strategicznych. Wcześniej był prezesem paryskiej Fundacji na rzecz Badań Strategicznych (FRS). Dyrektor ds. bezpieczeństwa w European Council on Foreign Relations (ECFR)

Ukraina czy Rosja: kto wygrywa tę wojnę?

Putin chciał w kilka dni przejąć Kijów, Charków, kontrolę nad całym krajem. 14 miesięcy od początku inwazji kontroluje 15 procent ukraińskiego terytorium, włączając Krym. Niezwykła odwaga i determinacja pozwoliły powstrzymać jedną z największych armii świata. Nie ma więc wątpliwości, kto jest górą. Ale trzeba też podkreślić, że to jest konflikt niezwykle krwawy. W samych starciach o Bachmut ginie każdego dnia około 1000 rosyjskich żołnierzy i kilkuset ukraińskich. To przypomina największe bitwy pierwszej wojny światowej, jak Verdun czy walki nad Sommą. Wtedy Francuzi również tracili 1000 żołnierzy dziennie, Brytyjczycy 600. Dla Stanów najkrwawszy dzień drugiej wojny światowej to było lądowanie w Normandii 6 czerwca 1944 r., kiedy zginęło 6 tys. Amerykanów. Mamy w Europie hekatombę, jakiej nie było od 80 lat.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Francuscy żołnierze na Ukrainie? Rosja: Sprawdzamy to
Konflikty zbrojne
Rosyjski dyplomata: Rosja musi mieć więcej rakiet
Konflikty zbrojne
Amerykański polityk: Jeśli Ukraina upadnie, wojsko USA może być zmuszone walczyć
Konflikty zbrojne
Izrael twierdzi, że został ostrzelany z Rafah. Zginęło trzech żołnierzy
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 802