Śmierć Pawła Adamowicza powinna odmienić oblicze polskiej polityki. Ale... Wojna polsko-polska jest korzystna dla PiS i dla PO. Oba ugrupowania żywią się plemiennym podziałem polaryzującym społeczeństwo. Nie okłamujmy się też, że ofiara, jaką poniósł Paweł Adamowicz, nie pójdzie na marne. Pójdzie. Zaraz po pogrzebie polityczny spór wróci ze zdwojoną siłą. Publicyści będą prześcigać się w oskarżycielskich komentarzach, a politycy będą wulgaryzować debatę z każdym miesiącem kampanijnego roku. Przed nami przecież wybory europejskie, parlamentarne i prezydenckie. Spokoju w Polsce nie będzie.
Opozycja nie wygra wyborów, licytując się z PiS w kwestiach gospodarczych i programach socjalnych. Wskaźniki ekonomiczne będą dla rządzących pozytywne aż do wyborów parlamentarnych. PO będzie więc grać emocjami. A te po zabójstwie Adamowicza będą coraz bardziej napędzały jej zwolenników. I tylko emocjami opozycja może wygrać z PiS.
Czytaj także: Po śmierci Adamowicza. Usłyszymy się tylko w ciszy
W tygodniu żałoby opozycja starała się wprawdzie zachować klasę. Oskarżycielskich sformułowań na miarę wypowiedzi prezydenta Poznania, że „za doprowadzenie do tragedii odpowiada Kaczyński", było niewiele. Również po drugiej stronie krzywdzące sądy nie przytłaczały. TVP czy Krystyna Pawłowicz próbowali politycznie grać tragedią, ale po powszechnej krytyce zaniechali haniebnych działań. A co będzie po sobotnim pogrzebie Pawła Adamowicza? Rozpęta się polityczne pandemonium.
Już końcówka tego tygodnia pokazuje, że PiS brakuje refleksji. Spóźnienie się Jarosława Kaczyńskiego i dwójki wicemarszałków Sejmu z PiS na uczczenie minutą ciszy prezydenta Gdańska było smutnym nietaktem. Licytowanie się polityków PiS na to, czy śmierć Adamowicza nie była politycznym mordem, również nie napawa optymizmem. Udział w pogrzebie Adamowicza zapowiedzieli najważniejsi politycy w Polsce, poza najprawdopodobniej Kaczyńskim.