Rok temu przewodnicząca Komisji Europejskiej z entuzjazmem mówiła o programie zakupu przez unijną centralę szczepionek dla wszystkich krajów Wspólnoty. To miał być spektakularny przykład solidarności bogatych państw Unii z biedniejszymi i dowód, jak wiele Europejczycy mogą osiągnąć, gdy działają razem. Liczono, że na tej fali Bruksela otrzyma nowe kompetencje, nie tylko w sprawach sanitarnych – integracja dokona skoku naprzód.
Dziś Ursula von der Leyen jest jednak dużo bardziej ostrożna. – Jeżeli to zrobią, świetnie. Ale wolę poczekać na czyny niż słowa – mówi o zapowiedziach firmy AstraZeneca zwiększenia dostaw szczepionek i podzielenia się patentem na nie. Bo też nie wszystko poszło w ostatnim roku po myśli Niemki. Unia ma proporcjonalnie cztery–pięć razy mniej zaszczepionych niż Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Nigdzie Bruksela nie jest bardziej krytykowana niż w ojczyźnie przewodniczącej – Niemczech. Tu Angela Merkel szykuje się do odejścia we wrześniu po 16 latach na czele rządu. Nie chce tego robić w atmosferze porażki i ryzykując, że chadecy przejdą do opozycji.