Lider PO na wygraną nad PiS czekał dwa lata. Trauma podwójnej klęski wyborczej z 2005 została przezwyciężona. Tym razem to Platforma miała lepszą kampanię, a jej lider po zwycięskiej debacie z Jarosławem Kaczyńskim zaczął kojarzyć się z wygraną. Wykreowana przez część mediów meksykańska fala przeciwników IV RP zmobilizowała młody elektorat. Sprawdziło się też postawienie na hasło powtórzenia cudu gospodarczego Irlandii. Słowem – o zwycięstwie zdecydował lepszy słuch społeczny i zmęczenie wyrazistym liderem PiS.
Po tym błyskotliwym zwycięstwie Tusk nie musi się raczej martwić o swoje przywództwo. Ale już w wyborczą noc przed szefem PO stanął nowy dylemat: czy objąć funkcję premiera, czy też pozostać w cieniu, czekając na wybory prezydenckie za trzy lata.Premierostwo to pełna satysfakcja w razie sukcesów, ale i destrukcja prezydenckich marzeń w razie kłopotów i porażek.
Ale czy bez objęcia funkcji szefa rządu Tusk nie stanie się z czasem malowanym liderem? W polskich warunkach premierzy z dalszych partyjnych szeregów szybko się usamodzielniali od liderów. Tak było z Jerzym Buzkiem, który bardzo szybko odmówił przyjmowania wskazówek od szefa AWS Mariana Krzaklewskiego. Jeśli Tusk zostanie premierem, będzie to jego pierwsze doświadczenie w rządzeniu państwem.Kolejne pytanie, które musi sobie postawić Tusk brzmi: Czy tworzyć koalicję tylko z PSL, czy też zdecydować się na budowanie silniejszego sojuszu z udziałem LiD? Tym bardziej, że sojusz z PSL najpewniej nie wystarczy, by odrzucać prezydenckie weto.
Ale nie tylko o weto prezydenta Kaczyńskiego tu chodzi. Czy Tusk ulegnie presji „Gazety Wyborczej” oraz polityków, takich jak Andrzej Olechowski czy Robert Smoktunowicz, którzy będą prowadzili lobbing na rzecz nowoczesnej „większości proeuropejskiej” z udziałem LiD? Politycy PO zapewne pamiętają dobrze rząd Hanny Suchockiej, który często musiał po cichu sięgać po wsparcie postkomunistów i płacił za to słono. Wiedzą też, że LiD zarobi na wejściu do rządu, ale zyska też jeśli zostanie w opozycji.
W tym drugim wypadku obóz lewicy, a także sprzyjający mu publicyści potraktować mogą Tuska jak niegdyś bolszewicy rządy demokraty Kiereńskiego – był przydatny do obalenia caratu, ale zaraz potem ostro zwalczany w ramach nowego etapu walki o władzę.W wyborach, w których się głosowało „za albo przeciw Kaczorom”, Tusk i jego koledzy otrzymali premię od wyborców, którzy w innej sytuacji o głosowaniu na nich by nawet nie pomyśleli. Teraz jednak liderzy Platformy mają przed sobą karkołomne zadanie: zaspokoić oczekiwania wyborców, którzy poparli ją w imię zakończenia eksperymentu o nazwie IV Rzeczpospolita.