Ale też nie sposób nie dostrzec w tym przykładu politycznego fenomenu. Obserwując słupki obrazujące poziom sympatii wyborców, łatwo o wrażenie, że im mniej robi ekipa Tuska, ba – im więcej popełnia błędów i ponosi porażek – tym większym poparciem cieszy się premier i jego partia.
Dlatego aż strach pomyśleć, co stanie się teraz, gdy tak wielu ministrów naraz znalazło się w prawdziwych tarapatach. Minister skarbu Aleksander Grad z powodzeniem kontynuuje politykę poprzedników, niechybnie zmierzającą do zatopienia polskich stoczni. Minister zdrowia Ewa Kopacz z uporem reformuje służbę zdrowia tak wolno, aby nie doczekała końca zmian. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk postanowił zbudować jeszcze mniej kilometrów autostrad niż jego poprzednik z PiS i jest na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu. Minister edukacji Katarzyna Hall pozwala związkowcom zdewastować projekt reformy szkolnictwa. Minister Julia Pitera nie potrafi w ciągu niemal roku przygotować w sprawie CBA raportu, którego nie wstydziłaby się przedstawić opinii publicznej. Wreszcie minister sportu Mirosław Drzewiecki tak skutecznie walczy z korupcją w piłce nożnej, że naszej reprezentacji grozi wykluczenie z rozgrywek do mistrzostw świata. Itd., itp.
Porażka goni więc porażkę, a Polacy nadal masowo popierają Platformę, jakby kierowali się katastrofalną w skutkach dla kraju strategią, że im gorzej, tym lepiej. Jeśli ta tendencja miałaby się utrzymać, oznaczałoby to, że albo Polacy gwałtownie tracą instynkt samozachowawczy, albo najzwyczajniej w świecie uważają, iż opozycyjne dziś PiS radzi sobie jeszcze gorzej od rządzącej PO. Tylko co w takiej sytuacji z Polską?
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/gabryel/2008/10/03/rzady-tuska-czyli-im-gorzej-tym-lepiej/]blog.rp.pl/gabryel[/link]