– Będziemy siedzieć długo, ale uchwalimy zmiany – ogłosił dumnie premier Donald Tusk 3 kwietnia, gdy parlamentarzyści koalicji rządzącej przez pomyłkę odrzucili przygotowany przez SLD projekt ustawy obcinającej finansowanie partii z budżetu państwa. Szef gabinetu przywołał wtedy posłów do porządku i po kilku godzinach do Sejmu wpłynął kolejny projekt ustawy o zmianie ustawy o partiach politycznych, a wieczorem został on uchwalony. Zgodnie z nowelizacją od połowy 2009 r. do końca 2010 r. partie miały otrzymywać mniejszą subwencję z państwowej kasy.

Nie wiadomo jednak, czy tak się stanie, albowiem w napisanej na kolanie ustawie aż się roi od błędów. Jest ich tak wiele, że senaccy prawnicy orzekli, iż „sposobem naprawienia wad mogłoby być przesunięcie terminu obowiązywania obniżonych kwot subwencji na okres od 1 stycznia 2010 do 31 grudnia 2011”. A według Marka Jarentowskiego z Biura Legislacyjnego Kancelarii Senatu nowelizacja narusza kilka reguł konstytucyjnych, między innymi zasadę, że prawo nie działa wstecz, a także regułę poszanowania praw nabytych.

Co się stanie z kolejnym bublem prawnym wypichconym przez polski Sejm – na razie nie wiadomo. Politycy Platformy Obywatelskiej zapewniają, że ustawa zostanie szybko poprawiona i bez zwłoki wejdzie w życie. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie wykluczają odesłania tego aktu prawnego do Trybunału Konstytucyjnego.

Nie byłoby jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyby udało się tę kolejną porażkę polskiej legislatury przekuć w sukces. I wreszcie tak przy tej okazji przebudować nasz proces legislacyjny – na przykład uniemożliwiając wnoszenie poprawek podczas posiedzenia plenarnego Sejmu – aby bublodawstwo raz na zawsze stało się prawodawstwem.

[ul][li][b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/04/17/bublodawcy-premiera-tuska/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/li][/ul]