Armię zawodową zbudowaliśmy w rekordowym tempie dwóch lat. Przecież premier powiedział. Nie przypominam sobie takiego przykładu w Europie. Przygotowanie do uzawodowienia wojska we Francji, Niemczech czy Hiszpanii trwało ponad osiem lat. Widocznie nasz system obrony działa znacznie lepiej.
Zawodowa armia w krajach zachodnich uzupełniona jest, a może lepiej byłoby powiedzieć, osadzona jest w strukturze niezwykle poważnie traktowanej obrony cywilnej. Stanowi ona niezwykle istotny element bezpieczeństwa kraju. W Polsce obrona cywilna to formalne zapisy.
Przejście na służbę zawodową traktowane jest w naszym kraju jako kolejna oszczędność. Przecież, jak wiemy, od dwudziestu lat armia służy wyłącznie oszczędzaniu. W rzeczywistości armia zawodowa jest droższa. Wyszkolenie i utrzymanie zawodowego żołnierza w liczbie niezbędnej choćby do zatrzymania potencjalnego najeźdźcy i przysporzenia mu takich strat, aby musiał poważnie zastanowić się nad agresją, jest bardziej kosztowne niż armia poborowa.
Ponieważ w Polsce rząd poważnie myśli nie o obronie kraju, ale chyba wyłącznie o własnym wizerunku, przechodzenie na "zawodową armię" przekształca się w rozmontowywanie resztek naszych sił obronnych. Sęk w tym, że dzieje się to przy bierności opinii publicznej. Daliśmy się przekonać, że żyjemy już w erze postpolityki, a więc postpaństwowośc. Skończyły się wszelkie zagrożenia i tylko coraz intensywniej będziemy rozpuszczać się w bezpieczeństwie, które oferuje nam UE i NATO. Tymczasem Unia nie gwarantuje żadnych możliwości obronnych, a NATO coraz bardziej przypominać zaczyna jedną z martwych instytucji, które zaśmiecają międzynarodową przestrzeń. Nie powstała ciągle nowa doktryna, która gwarantowałaby nowym członkom paktu automatyczną reakcję wojsk sojuszniczych w wypadku napaści - dawni członkowie dziedziczą takie plany z czasów zimnej wojny.
W zeszłym roku Rosja przeprowadziła największy dotąd w historii cyberatak na Estonię, paraliżując na dwa dni cały jej informatyczny system. Estonia jest członkiem NATO. Jaka była reakcja sojuszu? Żadna. W każdym razie żadna oficjalna, bo w konsekwencji pod Talinem powstał ośrodek pracujący nad odpowiedzią na tego typu zagrożenie. Ma on charakter spółki akcyjnej, gdyż kraje uczestniczące w tym przedsięwzięciu proporcjonalnie dzielą się kosztami i osiągnięciami. Bierze w tym udział większość państw NATO, ale nie Polska. Szkoda pieniędzy, przecież jesteśmy bezpieczni.