Narkopolacy, czyli anatomia kampanii

Lewica, której projekty ostatecznego urządzenia świata rozsypały się jak domki z piasku, pozostawiając po sobie zgliszcza i cierpienie, koncentruje się obecnie na walce z "wykluczeniem".

Aktualizacja: 06.07.2009 21:40 Publikacja: 06.07.2009 21:24

[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/07/06/narkopolacy-czyli-anatomia-kampanii/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Znalezienie grupy "wykluczonych" otwiera perspektywę na realizację kilku celów. Zapewnia komfort moralny, który daje walka o "słabych i poniżonych", i staje się uzasadnieniem ataku na społeczeństwo (państwo, kulturę), w którym skandal wykluczenia jest możliwy. A walcząc o wykluczenie wykluczonych, można podważyć instytucje znienawidzonej (tradycyjnej, mieszczańskiej, patriarchalnej) kultury.

Nie twierdzę, że wszyscy walczący o "prawa" gejów, kobiet, imigrantów czy kogo tam jeszcze, kto w takiej roli będzie występował, mają świadomość polityczno-kulturowych uwikłań swojego zaangażowania. Wręcz przeciwnie. Świadomość tę ma znikoma mniejszość. Ale idee i polityczne działania mają swoje konsekwencje, a konformizm w kostiumie moralnego buntu jest potężną siłą społeczną.

Oczywistości te przypomniała ostatnio kampania sojuszu pod wezwaniem "Gazety Wyborczej": "My, narkopolacy". Reportaże na temat zrujnowanych życiorysów, których bohaterowie walczą o powrót do normalności, mogą wzbudzać empatię. Natomiast wnioski, jakie kazali nam wyciągać ich ideologiczni komentatorzy, budzą sprzeciw.

Sugerują oni, że winę ponosi nie słabość tych, którzy poszukują ucieczki w sztucznych rajach; nie swoista subkultura, która zabrania zabraniać; nie przestępczy świat, który poluje na ofiary – winę ponosi społeczeństwo, które nie wyciąga na czas pomocnej dłoni, nie wykazuje należytego zrozumienia, ale jeszcze stygmatyzuje narkomanów. Dowiadujemy się, że skoro nie da się zwalczyć narkomanii, to nie ma sensu z nią walczyć, i innych nonsensów.

Z tej perspektywy na placu boju pozostają wyłącznie narkomani i opresyjne społeczeństwo. W rzeczywistości walka toczy się głównie o potencjalne ofiary, a więc o ograniczenie skali narkomanii. Tej perspektywy organizatorzy kampanii nie chcą dostrzegać.

[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/07/06/narkopolacy-czyli-anatomia-kampanii/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Znalezienie grupy "wykluczonych" otwiera perspektywę na realizację kilku celów. Zapewnia komfort moralny, który daje walka o "słabych i poniżonych", i staje się uzasadnieniem ataku na społeczeństwo (państwo, kulturę), w którym skandal wykluczenia jest możliwy. A walcząc o wykluczenie wykluczonych, można podważyć instytucje znienawidzonej (tradycyjnej, mieszczańskiej, patriarchalnej) kultury.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka