Roman Kluska, Włodzimierz Olewnik, Janusz Filipiak – listę nazwisk przedsiębiorców, którzy na własnej skórze doświadczyli, jak skutecznie potrafi działać ów polski wymiar niesprawiedliwości, można byłoby ciągnąć bardzo długo. I każdego roku uzupełniać ją o dziesiątki albo nawet setki nowych.
Dość wspomnieć, że tylko w latach 2005 – 2008 nieuprawnione, przewlekłe działania urzędów państwowych, prokuratur i sądów doprowadziły do upadku lub poważnie zagroziły istnieniu 251 polskich firm.
Biznesmeni stracili swe przedsiębiorstwa, tysiące pracowników – pracę, a budżet państwa – dochody z podatków. W każdym razie można śmiało zaryzykować twierdzenie, że nasz wymiar niesprawiedliwości potrafi być – w skutkach swych działań – niemal tak samo niszczycielski jak globalny kryzys.
Studium poszczególnych firm likwidowanych przez urzędników, prokuratorów i sędziów to w istocie studium bezprawia dokonywanego przez nich w majestacie prawa. Raz za wyrokami wydawanymi przez ten wymiar niesprawiedliwości kryją się lokalne układy polityczno-gospodarcze, które dążą do wyeliminowania konkurencji, innym razem gigantyczna niekompetencja prokuratora czy urzędnika albo zwykła, katastrofalna w skutkach dla przedsiębiorców niefrasobliwość.
Temu aparatowi bezprawia nie są w stanie skutecznie się przeciwstawić ani rzecznik praw obywatelskich, ani organizacje zrzeszające biznesmenów, choć przecież próbują to czynić. Sam Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, interweniował w aż 326 tego rodzaju sprawach (zaledwie w 75 przypadkach skarżący się do niego biznesmeni nie mieli racji).