Oto bowiem PSL wycofało swego posła Mieczysława Łuczaka z sejmowej komisji śledczej badającej rzekome naciski przedstawicieli władzy na prokuraturę i służby specjalne w czasie rządów PiS. Szef Klubu Parlamentarnego PSL Stanisław Żelichowski nie odmówił sobie przyjemności, by dodać przy tej okazji, że w ogóle trzeba się zastanowić, czy prace komisji naciskowej mają sens.
A niewiele dni temu PSL zapowiedziało rezygnację z prawa do posiadania swego wiceministra w Ministerstwie Obrony Narodowej kierowanym przez polityka Platformy Obywatelskiej. Od pewnego czasu ludowcy, na czele ze swym liderem i zarazem wiceszefem rządu Waldemarem Pawlakiem, ostro forsują projekt ustawy o opcjach walutowych, na który żadną miarą nie chce przystać PO, a wcześniej PSL utrąciło niejedną koalicyjną ustawę.
Co prawda do wyborów samorządowych i prezydenckich pozostał jeszcze rok z okładem, a do parlamentarnych – ponad dwa lata, ale politycy PSL, którzy słyną z tego, że potrafią bardzo dobrze liczyć (także punkty procentowe spadającego poparcia), właśnie rozpoczynają proces uwalniania się od odpowiedzialności za udział w rządzie Donalda Tuska, czyli stopniowego ześlizgiwania się do opozycji, co jest ich ulubioną, regularnie ćwiczoną figurą polityczną.
I w dodatku – zresztą też jak zwykle – nie wrócą w ławy opozycji z pustymi rękami. Wręcz przeciwnie, w przedwyborczym wianie zaniosą swym wyborcom wszystkie utrącone przez siebie reformy. Dzięki stosowanej przez PSL obstrukcji wyborcy stronnictwa mogą nadal bez przeszkód żerować na polskich podatnikach: rolnicy wciąż nie płacą podatku dochodowego, a na ich emerytury i renty w lwiej części nadal składać się będą nie-rolnicy (w tym miejscy emeryci), bo pod naciskiem PSL znów nie przeprowadzono zapowiadanej reformy KRUS. Słowem: za te same reformy, obiecywane w czasie kampanii przedwyborczej przez PO i niezrealizowane, za które Platforma zapewne zbierze od swoich wyborców cięgi, PSL zainkasuje od swoich sowitą nagrodę, czyli owe tradycyjne 8 – 10 proc. poparcia.
W tym wszystkim dziwi tylko to, że na znany już nawet polskim przedszkolakom gambit Waldemara Pawlaka dał się nabrać kolejny polityk pragnący uchodzić za wytrawnego gracza, czyli Donald Tusk. A może PSL jest dla niego po prostu wygodnym alibi?