– Zakochałem się – wyznał przed sądem "Szkatuła". – Czy ja nie mam prawa do szczęścia? "Romek" uwiódł mnie. Ofiarowywał tomiki Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, prawił komplementy, obiecywał wspólne życie. Czy mężczyzna mógłby się mu oprzeć? A czy ja nie mam prawa do szczęścia?
Nikt nie potrafi ukryć wzruszenia wobec szczerych męskich łez. Prędko się okazało, że "Szkatuła" nie jest jedyną ofiarą "Romka". Podobny scenariusz uwiedzenia przedstawili odsiadujący kilkuletnie wyroki za korupcję skazani o pseudonimach: "Rycho", "Drukarz" i "Kiwka". "Romka" pogrążyły zwłaszcza zeznania "Kiwki". Wprawdzie "Romek" nie był zaangażowany w śledztwo przeciw niemu, ale świadkowie zeznają, że obu widywano w lokalu Okrągła Piłka, gdzie musieli się ze sobą spotkać.
– To "Romek" namówił mnie do ustawienia drugoligowych meczów. Obiecał, że nic mi za to nie grozi. Czy gdybym wiedział, że zostanę skazany, opłacałoby mi się handlować meczami? – przygwoździł "Romka" "Kiwka".
W programie TVN "Chwała nam" wystąpił z zasłoniętą twarzą świadek, który opowiadał, jak "Romek" usiłował mu imponować, pokazując wypchany portfel i stawiając kolejki. – Kiedy się zorientował, że w naszym środowisku dobra materialne nie robią wrażenia, zaczął mówić o swojej samotności. Tym nas ujął – przyznał anonim.
"Kiwka" twierdzi, że za sprzedane mecze miał dostać dwa miliony. – Nie zobaczyłem ani grosza z obiecanych pieniędzy. Domagam się od CBA całej tej sumy i należnych mi odsetek. Środowiska prawnicze przyznają, że CBA ma małe szanse. "Pacta sunt servanda" – stwierdził krakowski autorytet prawniczy, profesor o angielskim nazwisku.