Reklama
Rozwiń
Reklama

Informuję „Wyborczą”: Drzewiecki jest nadal w PO

Marcin Wojciechowski polemizuje na internetowej stronie Gazety Wyborczej z moim tekstem „Pobłażliwość zorganizowana”. Jego zasadnicza teza brzmi: nie jesteśmy zbyt pobłażliwi wobec partii rządzącej, to Mariusz Kamiński jest niewiarygodny i nie przedstawia żadnych dowodów.

Publikacja: 25.05.2011 17:02

Argument, że były szef CBA powiedział tyle, ile wiedział, a jako zdymisjonowany urzędnik po prostu nie może sięgnąć w dowolnej chwili, powiedzmy na półkę z zeznaniami, nie trafia jak widać do komentatorów gazety Adama Michnika. A o tym był właśnie mój tekst.

Marcin Wojciechowski pisze też, że zarzuty wobec Drzewieckiego warto jednak zbadać. Czy napisałby to, gdyby nie listy do Seremeta, a potem wywiad Kamińskiego dla „Uważam Rze”? Oczywiście — nie A jednak osądza człowieka, który napisał listy i udzielił wywiadu, jak najostrzej. Zbadajmy, ale tych, którzy przynieśli złe nowiny, odsądzajmy od czci i wiary, tak można by streścić jego filozofię. Dla mnie jest to filozofia absurdalna.

Jest jednak w polemice Wojciechowskiego fragment rozczulający: „Tylko dlaczego Zaremba mówi wciąż o grzeszkach PO, a nie konkretnego człowieka usuniętego z partii po aferze hazardowej? Po jej ujawnieniu «Gazeta» napisała w komentarzu na pierwszej stronie, że ludzie zamieszani w aferę hazardową nie spełniają kryteriów moralnych, by rządzić państwem. Jeśli to jest «pobłażliwość», to ja dziękuję”.

Nie pamiętam takiego tekstu w Wyborczej. Pamiętam za to chociażby konsekwentną obronę metody prowadzenia komisji śledczej przez posła Mirosława Sekułę. Metody, która pozwoliła śledztwo utrącić.

Ale, co najważniejsze, Mirosław Drzewiecki nie został wyrzucony z PO. Jest członkiem tej partii do dziś i miał być wystawiony na jej listy wyborcze. Odszedł jedynie z rządu. Jeśli się chce być adwokatem, warto pilnować treści swoich mów obrończych. Aby zbyt jaskrawo nie odbiegały od rzeczywistości.

Reklama
Reklama

Podtrzymuję: Jesteście, Panie i Panowie, pobłażliwi.

 

 

 

Argument, że były szef CBA powiedział tyle, ile wiedział, a jako zdymisjonowany urzędnik po prostu nie może sięgnąć w dowolnej chwili, powiedzmy na półkę z zeznaniami, nie trafia jak widać do komentatorów gazety Adama Michnika. A o tym był właśnie mój tekst.

Marcin Wojciechowski pisze też, że zarzuty wobec Drzewieckiego warto jednak zbadać. Czy napisałby to, gdyby nie listy do Seremeta, a potem wywiad Kamińskiego dla „Uważam Rze”? Oczywiście — nie A jednak osądza człowieka, który napisał listy i udzielił wywiadu, jak najostrzej. Zbadajmy, ale tych, którzy przynieśli złe nowiny, odsądzajmy od czci i wiary, tak można by streścić jego filozofię. Dla mnie jest to filozofia absurdalna.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama