Reklama

Gdzie jest neuron racjonalności

Pełno wokół ludzi, którzy chcą nas ratować za nasze pieniądze. Przeciwnicy żywności modyfikowanej martwią się o nasze geny, za co mamy płacić wyższymi cenami w sklepie.

Publikacja: 18.11.2011 19:00

Organizacje antynikotynowe chcą obrzydzić nam palenie, co oznacza droższe opakowania z odrażającymi obrazkami. „Krytyka Polityczna" chce ratować nas przed naszymi poglądami, do czego potrzebuje subsydiowanego lokalu w centrum miasta. Ktoś inny chce, żeby ptaszki mi rano ćwierkały, przez co muszę tkwić w objazdach zablokowanej budowy mostu. Ktoś chce zmienić strukturę powietrza, które wdychamy, za co zapłacimy wyższymi rachunkami za prąd.

 

Żyjemy w „epoce oszalałej empatii", jak to napisał Steven Pinker w rewelacyjnej książce „The Better Angels of Our Nature" (Lepsze anioły naszej natury). Z książki dowiedziałem się, że istnieje nawet naukowo opisana „neuronowa empatia". Podobno w lewej półkuli mózgu mamy lustra neuronowe, które pozwalają na projekcje nieszczęść innych ludzi w naszej głowie. Te neurony odpowiedzialne są za to, że niektórzy z nas bardziej niż inni odczuwają współczucie. Rozumiem z tego, że lewicowość, jak odmienne preferencje seksualne, nie jest skazą charakteru, ale genetycznym uwarunkowaniem. Gdyby nie lektura Pinkera, pewnie nie zrozumiałbym wywodu Kazimiery Szczuki o tym, że czas z troską pochylić się nad kibolami, ludźmi skrzywdzonymi przez los. Ja nie mam w sobie tyle empatii, przez co pewnie nikt nigdy do mnie nie dopłacał. Nie jestem wart publicznego złamanego grosza.

Jestem tylko jednym z milionów anonimowych zakładników lewopółkulowców. Obiektem jednej z największych uzurpacji zachodniej cywilizacji. Elit, które nadały sobie prawo do czucia za masy i słono sobie za to liczą. Ekolodzy przedsiębiorczości, ekonomiści zanieczyszczenia, technolodzy społecznego żywienia, zawodowi antyfaszyści czy profesjonalni dobroczyńcy.

Nikt ich nie wybierał, mało kto wie skąd się wzięli i jak to się dzieje, że wbrew samym sobie mamy obowiązek łożyć na nich pieniądze.

Reklama
Reklama

Zachodnie demokracje latami obrastały instytucjami specjalnej troski, telewizjami, radiami, które w ramach obowiązkowych opłat troszczą się o naszą świadomość, instytutów dbających o naszą poprawność polityczną i historyczną. Ale te czasy dobiegają końca. Kryzys ma cudowne właściwości zabijania zdegenerowanych tkanek społecznych. Od kilku dni nasza redakcja zarzucana jest listami, prośbami o zmasowane naciski na rząd, ministerstwa, posłów i kogo tylko mamy na swojej liście mailingowej, żeby nie odbierać dotacji wydawnictwom, instytucjom pożytku i najdziwniejszym fundacjom na co dzień dyrygującym naszym życiem. Nagle okazuje się, że te „ważne" projekty społeczne, bez wymuszonych dopłat państwa, nie zdają egzaminu społecznego.

Inwestycje w energię odnawialną przestają być opłacalne. Pękają bańki – firmy wyrosłe na dotacjach unijnych.

A świat kawiarni „Krytyki Politycznej" – Nowy Wspaniały Świat – kiedy przyjdzie jej płacić rynkowe stawki za czynsz, nie będzie już tak wspaniały. Może wreszcie uruchomi nam się neuron racjonalności.

Organizacje antynikotynowe chcą obrzydzić nam palenie, co oznacza droższe opakowania z odrażającymi obrazkami. „Krytyka Polityczna" chce ratować nas przed naszymi poglądami, do czego potrzebuje subsydiowanego lokalu w centrum miasta. Ktoś inny chce, żeby ptaszki mi rano ćwierkały, przez co muszę tkwić w objazdach zablokowanej budowy mostu. Ktoś chce zmienić strukturę powietrza, które wdychamy, za co zapłacimy wyższymi rachunkami za prąd.

Żyjemy w „epoce oszalałej empatii", jak to napisał Steven Pinker w rewelacyjnej książce „The Better Angels of Our Nature" (Lepsze anioły naszej natury). Z książki dowiedziałem się, że istnieje nawet naukowo opisana „neuronowa empatia". Podobno w lewej półkuli mózgu mamy lustra neuronowe, które pozwalają na projekcje nieszczęść innych ludzi w naszej głowie. Te neurony odpowiedzialne są za to, że niektórzy z nas bardziej niż inni odczuwają współczucie. Rozumiem z tego, że lewicowość, jak odmienne preferencje seksualne, nie jest skazą charakteru, ale genetycznym uwarunkowaniem. Gdyby nie lektura Pinkera, pewnie nie zrozumiałbym wywodu Kazimiery Szczuki o tym, że czas z troską pochylić się nad kibolami, ludźmi skrzywdzonymi przez los. Ja nie mam w sobie tyle empatii, przez co pewnie nikt nigdy do mnie nie dopłacał. Nie jestem wart publicznego złamanego grosza.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem dzięki kanclerzowi Niemiec
Komentarze
Michał Płociński: Karol Nawrocki szybko przejął kontakty z Donaldem Trumpem. Uznał, że wóz albo przewóz
Komentarze
Rusłan Szoszyn: O czym nie mówi Maks Korż
Reklama
Reklama