Piotr Skwieciński: Jasny wniosek z niejasnych nagrań

Ujawnione przez „Newsweek" kolejne „taśmy Klicha" – czyli nagrania, wykonane przez polskiego Akredytowanego na początku śledztwa smoleńskiego powodują, że przebieg tego dochodzenia staje się jeszcze bardziej niż dotąd tajemniczy.

Aktualizacja: 28.01.2012 16:24 Publikacja: 28.01.2012 16:14

— Będziecie nas podsłuchiwać? — pyta pułkownik Klich niezidentyfikowanego rozmówcę (jak można się domyślać, mającego coś wspólnego z polskimi służbami specjalnymi).

— Tak jest — odpowiada ów człowiek.

— No ja myślę, że trzeba. Teraz trzeba już. Ja bym proponował, żeby jednak nas... – mówi Edmund Klich.

Jego rozmówca zgadza się: — Niebezpieczna sytuacja i trzeba podsłuchiwać – stwierdza.

— Trzeba, trzeba – potwierdza pułkownik. — Ja wiem, że nad wszystkim trzeba mieć kontrolę. Nie może się wymknąć. Rację musimy mieć my.

 

Ta króciutka wymiana zdań rodzi szereg pytań. O ile sam fakt inwigilacji prowadzących tak kluczowe dochodzenie przez polskie służby specjalne nie jest moim zdaniem niczym dziwnym ani nagannym (choćby ze względu na ochronę kontrwywiadowczą, której potrzeba w wypadku śledztwa smoleńskiego jest oczywista), o tyle końcówka tej rozmówki bynajmniej oczywista nie jest. Jest natomiast i niejasna, i niepokojąca.

Bo co to znaczy „nie może się wymknąć, rację musimy mieć my"? Nie może się wymknąć z rąk śledztwo lub bardziej ogólnie – sprawa. Ale kim dla Klicha byli „my", i w opozycji do jakich „onych"? Można tu sformułować dwie hipotezy.

Pierwsza – że „rację" według Klicha muszą mieć ci, którzy od początku lansowali tezę, iż katastrofa smoleńska była wynikiem, mówiąc ogólnie, nacisków na załogę ze strony prezydenta Kaczyńskiego i jego otoczenia. I nadzór służb ma służyć osiągnięciu tego efektu. Kiedy przypomnimy sobie wszystkie przejawy podporządkowywania przez rządzących śledztwa smoleńskiego paradygmatowi wojny z PiS-em musimy uznać, że ta interpretacja nagranej przez Klicha konwersacji jest niestety prawdopodobna.

Hipoteza druga – prawdopodobna  znacznie mniej - opiera się na przypomnieniu, że tenże pułkownik Klich udzielił niegdyś niejasnej (jak to on) wypowiedzi, z której wynikało, iż wśród prowadzących śledztwo po stronie polskiej zetknął się z tendencją, aby koniecznie całą, a przynajmniej jak największą winą za Smoleńsk obciążyć Rosjan. Niewiele z  późniejszych faktów można zinterpretować jako potwierdzenie tego nastawienia strony polskiej. Ale może jednak dla Klicha „rację musimy mieć my" oznacza „rację musimy mieć my – Polacy"? Sytuację dodatkowo zaciemnia fakt, że to Klich nagrywał rozmowę. A w tym kontekście – niezależnie od tego, co pułkownik myślał, mówiąc „(nic) nie może się wymknąć, rację musimy mieć my" nie sposób nie zauważyć możliwości, że wypowiadając to zdanie „podpuszczał" rozmówcę. Czyli że chciał, by ten „pociągnął" temat, wypowiedział jakieś słowa, będące potwierdzeniem, iż polskie władze chcą zmanipulować śledztwo, aby niezależnie od tego, jaka jest prawda, przyniosło ono jakiś konkretny, założony przez te władze rezultat.

Jeśli tak – to w jakim celu Klich tak postępował? Czy ma to związek z faktem, że po wyjściu z poprzedniego spotkania (tego z ministrem Klichem, który sugerował by na tym etapie nie formułować wniosków o rosyjskiej odpowiedzialności) Akredytowany według "Newsweeka" powiedział sam do siebie: ja was rozliczę"?

Pora na wnioski. Nad przebiegiem śledztwa smoleńskiego pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Piszący te słowa długo dawał prowadzącym to dochodzenie (zarówno jeśli chodzi o prokuraturę, jak i o komisję Millera) kredyt zaufania. Niestety kolejne fakty w zasadniczym stopniu nadszarpnęły ten kredyt.

Kolejna odsłona spektaklu pt. taśmy Klicha wskazuje, że postulat rozpoczęcia od początku badania smoleńskiej katastrofy (a w ramach tego – zbadania, jak przebiegało jej badanie dotychczasowe)  jest moim zdaniem postulatem słusznym. A zająć się tym, uważam, powinna nadzwyczajna komisja sejmowa. Oczywiście z udziałem opozycji.

Wiem oczywiście, że wielu krzyczy „mamy już dosyć Smoleńska!". Wiem też, że wielu wyznawców po obu stronach dzielących Polaków barykad nigdy nie uwierzy w jakiekolwiek ustalenia, niezgodne z tym, co uważają za swoją prawdę. Trudno, mimo to badanie trzeba zacząć od nowa. Nie można dopuścić do tego, aby wokół tragicznej śmierci polskiego prezydenta i kilkudziesięciu przedstawicieli elity państwa pozostały znaczące znaki zapytania.

— Będziecie nas podsłuchiwać? — pyta pułkownik Klich niezidentyfikowanego rozmówcę (jak można się domyślać, mającego coś wspólnego z polskimi służbami specjalnymi).

— Tak jest — odpowiada ów człowiek.

Pozostało 95% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka