Bezrobocie w czerwcu - mimo sterydów w postaci Euro 2012, projektów infrastrukturalnych, najazdu turystów, unijnych dotacji i prac sezonowych - pozostaje na poziomie 12,4 proc. Wciąż 2 mln Polaków nie może znaleźć zatrudnienia.
Część odpowiedzialności za ten stan rzeczy można przerzucić na spowolnienie gospodarcze w Unii i na świecie. Skoro nasi partnerzy kupują od nas mniej, maleje popyt na naszą pracę. Jednak szukanie winy wyłącznie poza granicami Polski nie wystarczy. Trudno oprzeć się bowiem wrażeniu, że rząd konsekwentnie realizuje politykę pobudzania... bezrobocia.
Po pierwsze, wciąż zaciska się fiskalna pętla. Gabinet Tuska nie szuka oszczędności w wydatkach, ale zwiększa dochody. Rosną obciążenia podatkowe i składki. Rząd w ciągu zaledwie dwóch lat wyciągnął z kieszeni obywateli i od pracodawców kilkadziesiąt miliardów złotych. W górę poszła składka rentowa, VAT, zamrożone są progi podatkowe, likwidowane ulgi w PIT. Zablokowane są też na rządowych kontach pieniądze, które firmy wpłacają do Funduszu Pracy. Festiwal podnoszenia podatków przynosi owoce - nie powstają nowe etaty.
Po drugie, wciąż nasza gospodarka jest skuta okowami biurokracji i utrudniających życie przepisów. Pakiety deregulacyjne, specjalne komisje sejmowe, nadzwyczajne działania na rzecz przedsiębiorców kończą się klęską.