Ale jest coś jeszcze. Reklamy PZU mają udowodnić wyższość tego, co dziś, nad tym, co było. Nowy porządek uosabiają korespondujący z klientami przez Internet, a krytykowani przez Rewińskiego agenci PZU. Efekt jest odwrotny. Nie wiem, jak się miewa PZU, ale wiara, że biurokracja umarła, to wielka naiwność.
Mam kredyt w prywatnym banku - w Nordei. W zeszłym roku zastałem w skrzynce awizo prywatnej poczty, której usługi kurierskie są tak rzadko spotykane, że do jej punktu trzeba wędrować kilometrami po bezdrożach Starej Pragi. Gdy przewędrowałem, okazało się, że czeka na mnie przesyłka z mojego banku. A w niej materiały reklamowe.
Były potem kolejne wezwania, ale uznałem, że więcej nie powędruję. Zwłaszcza że bank główne papiery, w tym stan mego konta, wysyła zwykłą pocztą. A na koniec roku dowiedziałem się, że tą ekstrawagancką drogą wysyłano mi już nie broszury, ale urzędowe wezwania w sprawie umowy ubezpieczeniowej towarzyszącej kredytowi. Za każde nieodebrane obciążając mnie sumą 30 złotych.
Zadałem bankowi garść pytań. Dlaczego jedne papiery wysyła jedną pocztą, inne - inną, mniej wygodną dla odbiorcy? Dlaczego o należnościach za pisma powiadomiono mnie dopiero na koniec roku, choć co miesiąc dostaję rozliczenia konta? I dlaczego nie można było do mnie zwyczajnie zadzwonić? Przecież mam opiekuna kredytu.
Tyle że opiekun kredytu nie umie odpowiedzieć. To nie on wysyła pisemka. Robi to centrala, cytuję "z automatu". Czyli rzekomo niedzisiejszy Duch Biurokracji.